Muszę Wam opisać, jak Sami poznała moją mamę

Mama nocowała u mnie w łikend. Jest cudowną osobą, naprawdę cudowną, tylko, jakby to powiedzieć... nie przepada za kotami. W ogóle trochę się boi wszystkich zwierząt, robiąc wyjątek dla myszy - tych nie boi się "trochę", a "przeraźliwie".
Koty z kolei wyczuwają od mamy jakiegoś feromona i idą do niej jak ćmy w ogień, nawet te, które generalnie przytulanek nie lubią i nikomu nie włażą na kolana, widząc moją mamę zamieniają się w miziaste pieszczochy.
Niestety, zapomniałam ją uprzedzić, że kto pierwszy usiądzie, wygrywa kolana pełne kici

Więc mama weszła, zdjęła plecak, ja poszłam robić herbatkę, a jak wróciłam, to zastałam obrazek: mama siedzi, mina niewyraźna, ręce obronnym gestem skrzyżowane na piersi, a Sami na jej kolanach mruczy jak traktor i próbuje podrzeć mamie dżinsy. Zajęło nam chwilę czasu przekonanie kici, żeby jednak zmieniła miejscówkę.
Obejrzałyśmy sobie film - Arian jak zwykle z kicią na kolanach - a potem rozłożyłam mamie fotel, uspokajając ją, że kicia nie ma zwyczaju włażenia człowiekowi do łóżka, preferuje własne miejsce na pufie. Okazało się niestety, że w tym przypadku należy zastosować czas przeszły, albo to znowu mamy feromony, bo kicia zmieniła obyczaje i biedna mama co chwilę miała na poduszce Sami, która z uczuciem lizała ją po nosie. Mam nadzieję, że to jej nie zniechęci do odwiedzania mnie.
A potem, kiedy mama już sobie pojechała, okazało się, że Sami jednak lubi ludzkie łóżka i dzisiaj w nocy lizaniem po nosie obudziła mnie. Uroczość

A dzisiaj rano kolejny sukces - kicia wreszcie zaciekawiła się tą pluszową kulką, która wisi na drapaku i nawet ją przez chwilę atakowała! Może wreszcie nauczy się bawić
