Zofia nic nie spożywa, jej sprawia przyjemność samo polowanie...obojętnie na co.
Jeszcze pamiętam jeden z pierwszych dni w tym domu, kiedy przyniosła mi do kuchni ropuchę

.
Wtedy jeszcze nie zapuszczała się nawet do budynków gospodarczych, a MUSIAŁA coś upolować.
Na tym właśnie polega moja Zosia

.
Elu, no wyobrażam sobie, ile pociesznego zametu wniósł w Twoje życie Gucio

.
Ja tak miałam z Antosiem...już tak długo nie miałam żadnego małolata, że zupełnie zapomniałam, jak to jest

.
Dał mi Antoś popalić, oj dał!
A teraz jest Groszek, ale Groszek to zupełnie inna para kaloszy- jest tak cichutki, jakby go nie było.
Tylko z Antonim szaleje, ale sam jest bardzo grzeczny.
Oprócz oczywiście przylepiania sie do mojej osoby i włażenia mi na głowę i do nosa...dosłownie

.
Boni, witaj

.
No właśnie tego się boję i chyba na wszelki wypadek podzwonie tu i tam.
Wiesz, jakby on sobie tylko gdzies szybko przebiegał, to okej...ale tak jak mówię, on włóczy się, a nawet przystaje przy moim ogrodzeniu, tuż po drugiej stronie. Jeju, jak to dobrze, że ja te dziury połatałam...przynajmniej reszta kotów i psy sa bezpieczne!