No właśnie tak myślałam intensywnie i nie przychodzi mi nic do głowy co mogło się wydarzyć. Wszystko jest generalnie bez zmian. Z uczuciami się nie narzucam ale kilka razy dziennie biorę je na ręce, głaszczę, miętolę, etc. One nie chcą częściej. Oczywiście ileś razy w ciągu dnia mają wenę i same przychodzą aby wziąć je na ręce, jak szykuję jedzenie /mięso bo sucha stoi non stop + woda tylko dla nich/ to oczywiście się budzą, etc ale tak to przesypiają cały dzień i tylko co i rusz gdzieś tam się przemieszczają w ciągu dnia. Podeszłam do tematu kotów, że żyją własnym życiem w które staram się za bardzo nie ingerować choć mam je na oku, itp. Generalnie robią sobie co im się podoba a ja namacalnie nie zwracam na to uwagi. Choć ich nie śledzę to widzę że mimo tej całodziennej drzemki to drzemią tam gdzie nie znikam im za bardzo z oczu ale w swoich ulubionych w danym momencie miejscach. Nie widzę aby były w jakimś stresie, gdyż kiedy tylko widzą że do nich idę to od razu włączają mruczando. Psy nie robią na nich wrażenia. Obydwie dziewczyny jak tylko zobaczą, że już się szykujemy do spania - budzą się z letargu, siadają na środku salonu i czekają aż się przeludni aby zacząć nocne szaleństwa i gonitwy.
Co do ilości kuwet to są 2 na różnych piętrach ale widzę, że dziewczyny lubią tylką tą jedną na piętrze dziennym. Ta druga jest praktycznie nie używana już od dawna ale stoi.
Nie mogę i nie chcę porozstawiać więcej kuwet, bo raz że nie będą zdobiły domu a dwa, że psy mogą zacząć się nimi interesować. Poza tym "biegać" po całym domu i szukać gdzie akurat jest nowa kupa - ojjjj, jakoś mi się nie chce a jak smrodek przejdzie na dom, to ciężko będzie się tego pozbyć. Dlatego "dbam" o tą jedną.
Ja tak sobie myślę, że powodem może być bardzo duża przestrzeń w domu przez co kocia czuje się nieco za bardzo jak na wolności

. W domu jest mnóstwo naturalnych zakamarków gdzie koty mogą mieć swój azyl, być w ukryciu, itp. Nigdy nie zwracałam na to uwagi gdyż dla mnie i psów są to zwykłe kąty niewarte uwagi. Dla kotów widzę, że raj.
Poza tym zanim kupiłam aktualny żwirek czyli te śruty wielkości boiska golfowego to kupiłam żwirek gliniany zapachowy. I to też była klapa, bo fakt, że nie przywiera do sierści to jednak po namoknięciu jakoś miałam wrażenie, że się mazał jak glina. Bllleee. No i ten smród zapachu w połączeniu z kocią kupą - matko i córko...... I to tak chyba jakoś się zbiega w czasie kiedy mała zaczęła lać i robić kupę poza kuwetą.
No nic, wzięłam ją póki co na kolano i powiedziałam, że doopsko zaszyję na amen jak nie przestanie albo oddam na łańcuch

Czy wzięła to sobie do serca - zobaczymy. Na razie opcje robienia "niespodzianek" ma utrudnione, gdyż powciskałam we wszystkie kąty puste plastikowe butelki albo szmaty tak, że nie ma możliwości się przecisnąć. Toteż narazie nie czuję żadnej świeżyzny
