Biedna

Przyjedź do Łodzi pojeść
Na chwilkę oderwałam się od ryb, na papierosa

Nienawidzę sprawiać karpi bardzo to jest niewdzięczne w obróbce rybiszcze. I tak mi dobry człowiek w sklepie ulżył, bo zabił, wypatroszył i zrobił płaty, więc ja już tylko wyfiletowałam
No i wzruszyłam się. Swoja dobrocią. Nie ma w mojej tradycji smażonega karpia. Ale już trudno, już tak truł, już tak prosił, a łosoś (takoż szczupak i pstrąg) nie był najładniejszy, już tak mnie ubrał, że nie jestem naga ale półnaga - że trudno, będzie tym razem karp smażony, no niech będzie moja krzywda
A teraz tego na smażenie zapakuję w plastry cytryny i cebuli, żeby ten smaczek mułu (o z pewnością go posiada, a fuj) wyciągnąć. I chyba lekko zmodyfikuję przepis od mosia. No bo gdzie miejsce w tych garach na karpie kręgosłupy i łby, żeby wywar był esencjonalny?
