Dzięki kochane!
Własciwie bez zmian, nie wiem co pisać-tak bym chciała napiasć coś, co i Wam poprawi humor.
Malenstwo tak tuli się do rak podczas kroplówki, tak przytula pysiolek do ręki.Szkoda,że nie mogę jej w trakcie podawania przytulac do siebie, bo muszę jedną ręką cały czas trzymac łapinkę, by nie zginała, bo wtedy kroplówka nie wchodzi.
Zawsze boję sie weekendów,bo ostatnio Anetka po 13 tej w soboty jeździ do Mamy i wraca w poniedziałek prosto do pracy i praktycznie jestem przez ten czas zdana tylko na siebie i los
Boże-błagam Cię, żeby nic złego się nie stało!!!!!
Reszta towarzystwa OK poza Pynią ,bo u niej trzeba przeprowadzić zabieg usuwania tłuszczaków(sa już tak duże,że bardzo jej przeszkadzają i rozlizuje je do krwi, a ostatnio az zainfekowała ranki i zaczęły ropieć-przemywam nadmanganianem potasu i przykładam rivel.Ma założony kaftanik,pod spodem przyklejoną podpaskę bella(papierową) a na ranie kompres s rivelu, więc pieknie sie to trzyma-polecam wszystkim ten sposób!
Nie pisałam tu, ale Pynia ma przerzuty-już nie będziemy ich operować, bo węzeł pachowy zajęty ,nie ma sensu jej męczyć,usunięte zostana tylko tłuszczaki,bo przeszkadzają i moga spowodować infekcję.No cóż-można się było tego spodziewać-to była tylko kwestia czasu-wiedziałam o tym od początku

.Niemniej już półtora roku od mastektomii zyje i na razie nie cierpi, tylko schudła i coraz mniej chodzi, coraz więcej lezy....za pół roku będzie miała 13 lat-jesli dożyje.......

-mój pierwszy własny kotek, uratowany przez mojego ukochanego Tatę [*]