wróciliśmy wczoraj
od początku: Kotula zabierałam ze sobą, bo ostatnio ma coś problemy z jelitami to nie chciałam go zostawić samego. w tej chwili dostaje RC sensitive control i czekamy na rezultaty
podróż to był koszmar, 4godziny w pociągu, w niedzielę było gorąco, Dimka dyszał, w sumie nie wiem czy bardziej z duchoty czy ze zdenerwowania, moczyłam mu futerko, żeby trochę chłodniej mu było.
nie wiem kto był bardziej zmordowany on czy ja (strasznie ciężki był, nie wiedzieć czemu).
w domu Dima został obsyczany przez kocice, Tekla jeszcze lamentowała do tego

Dima spokojnie, ale chyba nie czuł się za dobrze.
mama na wyjeździe to zaczęłam od sprzątania, niestety przy okazji wyszło, że któraś z kocic ma glisty
zaraz w poniedziałek do weta i tabletki dla 5 kotów (muszę jeszcze Miziakowi i Złapce podać dziś i wszystkim po 10 dniach). miałam chwilę paniki, ale jaja glist stają się inwazyjne po 2-5tygodniach.
na noc zamykałam się z Kotulem w pokoju i jak wychodziłam to też był zamykany. przynajmniej się nie pozabijały, bo kocicom nic nie przeszło.
w środę miałam egzamin na prawo jazdy-nie zdałam

tłumaczę sobie, że egzaminator był dupek, bo zaczął od tego, że trzeba zdawać 7-8 razy(a ja dopiero drugi) i opowiadał jaki świetny interes mogłabym zrobić na kocim smalcu
no to silnik mi zgasł trzy razy pod rząd
podróż powrotna trochę lepiej, za to tym razem Dimka zlał się w transporterze

nie jest to kot-podróżnik
chyba jest zadowolony, że już u siebie

spał ze mną (w tychach tylko ze dwa razy przyszedł na chwilkę, tak to okupował parapety). na pewno Kocica się cieszy

nawet wąchała Dimę na powitanie i tylko raz machała łapą, jak na nią to całkiem ciepłe przyjęcie
ja wypiję miętkę i idę do Złapki-też była sama. nie wiem jeszcze jak podam jej te tabletki na odrobaczenie
