Ewus witaj

Nic sie nie przejmuj, ja zagladam z doskoku i chaotycznie i nie zawsze internet dziala wiec jak pisze gdzies posta to go zjada jakas amba

zapraszam na Slask jak sie przeniose
Haslo przeprowadzka jest haslem wywolujacym u mnie dreszcz i skret lewego jajnika. Ewentualnie prawego zamiennie z platem watroby. Nosz kto to wymyslil to ja nie wiem
Ale damy rade. Najwiekszy stres mialam dwa dni temu bo rodzice jechali do Polski swiezo po ojcowskich nockach, podroz kilkanascie godzin samochodem, tata juz nie pierwszej mlodosci no i nerwus okrutny. Wiec sie balam o nich bardzo. Ale dali rade - dzis popoludniu powitamy ich w Krakowie
Krakow osnuty mgla, wisi nad droga jak szyfonowy szal na szyi rozesmianej maturzystki. Zielonosc bujna, rozkwitla, do obledu pachnaca wszelkimi mozliwymi konfiguracjami wiosennych woni. Wyszlam w nocy na pole powiesic pranie, stanelam chwile w ogrodku i nasluchiwalam odglosow miasta - ptaki swiergotaly glosno i kolorowo, gdzies tam pulsujacy sygnal karetki pogotowia przebijal sie przez szum samochodow. Po skarpie zasuwal jez obsypujac kamyki i ziemie. Sasiedzi klocili sie za zamknietym oknem; na balkonie siedzial ich pies, mala suczka, popiskujac i poszczekujac co jakis czas.
I jakas taka czulosc mnie ogarnela, wzgledem tego miejsca i tych ludzi, kamieni i murow, odglosow, zapachow, smakow. Wrocily wspomnienia z czasow matury, gdy cos w czlowieku sie nagle otworzylo, uwolnilo, jak przez okno wylecialo w swiat... Ech, Krakow zawsze bedzie i pozostanie Moim Miastem, zawsze bede wracac mysla do tych miejsc i ludzi.
Pije kawe z jasnozielonego kubeczka, porozmawialam z mama przez telefon, z jej glosu taka radosc wielka nie ten czlowiek - mimo zmeczenia doczekac sie nie moze spotkania ze mna, z Krakowem, z nami...
I jak tu zycia nie kochac

no jak?
