Ja też czuję się dobrze u siebie ale "dom" jest tam gdzie TŻ i moje zwierzaki. Jak mówię "jadę do domu" mam na myśli wynajmowane we Wrocku mieszkanie. Będzie mi brakowało rodziców i rodziny ale od czego są odwiedziny, telefony, skype, listy (te najbardziej preferuję

). Moja przyjaciółka od kilku lata jest we Francji, mieszka tam ze swoim partnerem i córeczką. Mojego TŻta rodzice od kilku lat z najmłodsza latoroślą są we Włoszech. To jest inny świat, dla mnie sciencie fiction bo zbyt "normalne". I nie mam na myśli pracy ale durne funkcjonowanie wszystkiego wokół. I zero perspektyw, poczucie bycia oszukiwanym na każdym kroku...

I świadomość, że ze swoim myśleniem (czy raczej chęcią zmiany czegokolwiek) jestem w mniejszości.
A ja kilka lat temu weszłam w nałóg realizowania swoich marzeń (najróżniejszych) i przyszła kolej na następne
Ależ mi się zebrało

To w każdym razie jest tysiąc razy wspólnie przemyślana i przegadana decyzja, również z rodzicami, którzy nie są zachwyceni rozłąką ale przyznają nam rację - że tylko tak mamy możliwość cokolwiek w życiu osiągnąć więcej niż 40letni kredyt na mieszkanie z odsetkami powyżej 100%. A my chcemy więcej - i nie pisze o pieniądzach czy posiadaniu czegokolwiek. Chcemy mieć możliwość robienia tego co tak naprawdę daje nam radość i satysfakcję. Tam mamy ku temu o wiele większe możliwości.