

Witaj, MaryLux - poniedziałkowo i cieplutko.
AgaPap - tony kłaków to moja specjalność domowa. Są wszędzie. Jak Rajmund był na urlopie zrobiło się w ogóle kuriozalnie bo przez cały ten czas nie ruszyłam odkurzacza - Motodrama, święte słowa cioteczki Twej - i "koty" z kotów dosłownie walały się pod ścianami, a dywan porósł takimi kluchami z futra. No, tak zapuszczonej chaty to jeszcze nie miałam, ale szkoda było czasu na sprzątanie. Wczoraj poodkurzałam to znów skądś wypełzły. Będę to tydzień odgruzowywać, ale zaczynam selekcję gratów i powoli pakowanie się do wyjazdu.
Motodramo, nie wiem jak to robisz.... Albo Twoja długokudła kota raczej. Miyuki dredzieje a prócz tego gubi mase sierści. Widzę bo białe lata, a białe to tylko ona. Przy wyczesywaniu też wychodzi dużo podszerstka, tych normalnych włosów niewiele.
Hannah, używam ostatnio obrotowego zgrzebła - o ironio, kocha go Hino, która najmniej potrzebuje czesania wśród kłaczastych. Miyuki nadal kaprysi, Kłaczek nie znosi, Futro zwiewa. Tyśka nawet nie drażnię bo co on to za futerko ma...
Miyuki właśnie mnie wkaczyła - próbowała wskoczyć na kolana, źle obliczyła trajektorię lotu a ja miałam gołe nogi. Dziwnie jak dla niej bo za krótko, zwykle skacze z marginesem na plus, ale próbowała mi się ratować na kolanach przed upadkiem. Paznokciami znaczy się. Mam poorane nogi - głęboko, solidnie, krwiście. Kurcze, bolało, zwłaszcza jak się jej pazurek zaczepił i nie mogła wyjąć.