Słonko kilka dni świeciło, ziemia wyschła i już mi niczego nie przynoszą, a nawet jak coś, to da się to szybko pozamiatać. Za to towarzystwo na tarasie mi się "rozmnożyło". Wystawiam to co moje nie zżarły albo np. mięsko z rosołu, którego moje nie chcą, no i zrobiła się darmowa stołówka. Oprócz tego biało-czarnego krówka, który przychodził już w zeszłym roku, pojawia się duży, bury kocur, dwa pingwinki i dwa białe w bure łatki. Nie wszystkie naraz oczywiście. Obstawiam, że jeden biały to kotka, reszta ma jajka, ale wszystkie dzikie i jak tylko otwieram drzwi, to uciekają. Krówek dalej głupi jak siano, dostaje rano michę i zamiast ładnie podziękować, to patrzy na moją rękę jak na kawał mięsa do ugryzienia. Boję się go. Muszę towarzystwu jakieś zdjęcia porobić
