Caly czas gdzies na koncu nosa mam placz... ale jestem w pracy... tu nie moge zbytnio okazywac kocich uczuc bo nikt tego tu nie zrozumie....
O 16 pakuje manaty i jedziemy prosto do Bytomia na cmentarzyk.
I tak zaskakujaco "dobrze" to znosze, sadzilam ze bedzie duzo gorzej.
Coco bedzie gruntownie przebadana, jak wyniki ok to wtedy bedziemy umawiac sterylke wiec nie wiadomo. Zalezy mi zeby ja ten doktorek przebadal,nikt inny. Podobno jeden z lepszych wetow na slasku. Dobry specjalista i dobry czlowiek. To widac. Nietsety do niego sie czeka, plus jeszcze ma urlop jakos koncem czerwca.
Nam to nawet na reke bo bedziemy po wyplacie
Te zadyszki mnie troche niepokoja, Dixie tez sapal... byl u weta pierwszego kontaktu, rtg nic specjalnie nie wykazalo, zaluje ze nie pociaglam wtedy tematu... jemu to potem minelo... a kto wie... moze bylby wczesniej zdiagnozowany... dlatego z Coco drugi raz tego bledu nie popelnie...
Ona te zadyszki ma po szalenstwach, a ona duzo szaleje... wiec moze... moze to nic groznego. Bardizej bym sie martwila gdyby sapala po xnascie sekund. Ona sapnie 2-4 razy i jest spokoj chyba ze dalej biega to zowu na przystanku sobie 2-3 spanie i szaleje dalej. Musze to zbadac. Tym bardizej przed narkoza.
Dzis uzbrojeni w znicze i zapalnicze, jeszcze mamy skocyzc do Castormay po jakies ladne zielsko... i kilo soli zeby mi chwasty na kamyczkach nie rosly:)