jak pozytywka była dzieckiem, to dinozaury chodziły po ulicach (ale bały się pozytywki)
ale szczepienia były wszystkie, a nawet skrobali nas igłą przeciw ospie (tej prawdziwej, czarnej)
tymi brudnymi z błocka rękami, pełnymi zarazków żółtaczki i zmutowanego tężca, wydłubywało się cukierki z plastikowej (toksycznej) buteleczki w kształcie królika i palcem wydłubywało z torebki musującą oranżadę w proszku, poza tym jeszcze dawało się pożuć używaną gumę koleżance, a czasami nawet całemu oddziałowi przedszkolnemu
nadmienię jeszcze, że w czasach pozytywki wszystkie szczepienia robiono igłami i strzykawkami wielorazowego użytku
tak, to były czasy
