Dzisiaj, w samym środku remontu sypialni, wywaliłam ekipę remontową. Wkurzali mnie do nieprzytomności od początku pracy, ale od poniedziałku to już wywoływali pianę na ustach.
Przy wynajmowaniu firm czy zleceniobiorców mam zwyczaj, że nie dyskutuję z kwotami, jakich sobie życzą, ale potem egzekwuję zakres wykonanej usługi co do ziarenka. Tak też było i tym razem. Zaprosiłam panów, pokazałam obydwa pokoje, omówiłam szczegółowo zakres prac. Zostawiłam potem panów, żeby sobie wszystko pomierzyli, posprawdzali, a następnie podali mi cenę. Podali, a ja zaakceptowałam. Zaczęli w ubiegłym tygodniu w czwartek. W poniedziałek panowie zakomunikowali, że rurek od kaloryfera to mi nie schowają, bo jakiejś maszyny nie posiadają i jedyne, co mogą zrobić, to "cokolik" z płyty k-g. Nie zgodziłam się na żadne cokoliki, poprosiłam jednakowoż, żeby zrobili porządek z rurkami zgodnie ze sztuką,
tak jak się umówiliśmy. Na to panowie, że oni mogą sprowadzić kogoś z maszyną, albo maszynę wynająć, ale trzeba będzie zapłacić. He he. Dyskusję skończyłam mówiąc, że ma być przeprowadzony remont na warunkach, jakie uzgodniliśmy i więcej ta kwestia mnie nie interesuje.
Uprzedziłam ich, że dzisiaj przyjedzie mój Tato, bo ja muszę w tym tygodniu iść do pracy. Tato przyszedł i zobaczył, co oni zrobili z tymi rurkami. Zadzwonił, czy zgodziłam się na zostawienie ich na wierzchu. A potem panów opieprzył jak bekę od smoły. No to panowie się obrazili, wyszli (nie mówiąc Tacie nawet "do widzenia") i już za bramą zadzwonili do mnie, żeby się na Tatę wyżalić. Przy okazji wyrwał im się epitet, że Tato jest arogancki czy jakoś tak. No proszę państwa, nie będzie mi obcy człowiek brzydko o Tacie mówił. Poza tym do pana nie docierało, że warunki zostały uzgodnione, a ja na ich zmianę się nie godzę. A ponieważ upierali się przy swoim, powiedziałam, żeby zabrali swoje rzeczy, jutro rozliczymy to, co zostało zrobione i więcej nie chcę panów oglądać.
I z jednej strony byłam wściekła, bo nie wiedziałam, kto mi to dokończy (a w domu burdel na kółkach), ale z drugiej mi ulżyło, bo panowie mieli takie tempo prac, że obydwu pokoi nie wyremontowaliby mi do Świąt. Przez tydzień i jeden dzień nie dali rady położyć na całej powierzchni ścian płyt k-g, a ściany mieli gotowe, bo przed ich przyjściem ściany zostały przygotowane. Dla ułatwienia dodam, że pokój niecałe 20 m.
anna57 pisze:I co Tacie powiedziałaś?
że to kotek tylko na przechowanie od CC
