Słuchajcie, może się i chwalę i ze mnie duma rozpiera, ale znalazłam dzisiaj w czeluściach komputerowych takie COŚ. Jeste to felieton Wery z polskiego, z drugiej klasy. Powiem- niewiele rozumiem, bo brak mi oczytania, ale jestem w szoku (pozytywnym). Nie, nie oczekuję pochwał, hymnów, czy nie wiem czego, po prostu - dzielę się, bo to jest niesamowite, jak ona to napisała. Wklejam za zgodą ( i przy akompaniamencie lekkiego chichotu autorkui tekstu

).
A swoją drogą - może ktoś mi wytłumaczy o co chodzi, bo autorka już nie pamięta, co napisała
Felieton: „O Wodę i Lód”
Mogłabym napisać, że jestem Córką Dyrektora Cyrku, że mieszkam w Nifhleim. A moim bratem jest James Fray. Mogłabym napisać, że zamknięto mnie na Oddziale Chorych Na Raka i raz z Panem Srebrnego Łuku składamy w całość pod mikroskopem Milion Małych Kawałków duszy wyżej wymienionego „mojego brata”. Tak, mogłabym. W tym felietonie mogę wszystko. Mogę stworzyć nowy świat, zatem…
Gringo! czekaj, sprzedam lodówkę i też idę! Gdzie? Ano...nie wiem. Wiem natomiast z kim.
Pukam do drzwi Domu Augusty, w domu nikogo nie ma. Siri w Dwóch Wieżach z Sarumanem zamknięto, Norweżkę Alicję wysłano z trzema panami na rowerze (tym razem bez psa) do Nifhleim po kapelusze, a Dziewięciu Małych Indian uśmiercono krótkim wierszykiem, nim wrócili z Shipwreck (moja mama powiedziałaby w tym momencie: życie jest brutalne). W Naszym Domu ciemność impertynencko płonie (chciałabym, tak poza tematem, w tym miejscu dodać, że autor tego katowickiego 'braku prądu' - Pan J. Ćwiek na zawsze zmienił dla mnie znaczenie wyrażenie „ludzkie ciało czasem skwierczy”), a w Ukryciu Lisy Gardner chowa się niepewnie Wielkie Małe Życie (i bynajmniej nie mam na myśli pająków). Uciekam z tego domu - kto wie, czy nie kryją się w zacementowane dzieci Kolekcjonera albo (na Sandał Helikaona, mam nadzieję, że nie!) Druga Matka Koraliny - i pukam do Hobbitonu, gdzie głucha cisza gra. Życie kręci się na 'mieście'.
W telegraficznym skrócie z echa miasta: na Pograniczu wieszczą Powrót Króla, Adam Cassidy ma Paranoję i o żonę drży (poranny dziennik podaje, że Hannibal piekielnik zwiał z więzienia), a na peronie Allred stoi wysoki tak na ze cztery latarnie z Privet Drive Mężczyzna, Który Się Uśmiecha i ciszo szepcząc zapewnie mnie, że to nie prawda, że w Krainie Chichów Mężczyźnie Nienawidzą Kobiet. Joe Wśród Dzikich Plemion wrzeszczy: Lessie, wróć!, a Edgar, przewracając oczami na tego rozkrzyczanego huncwota, na migi edukacyjnie przemawia do psa Almoudine, że tylko Malowany Człowiek jest Poza Ciszą. Artysta z niego. I… chwila moment! Hej, Ty-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, nie przesadzaj z tym Białym Oleandrem dla Siostrzyczki, bo na Zieloną Milę Cię wyślą, Ty Morderco Bez Twarzy i ni choinkę Ci wtedy Twój Przyjaciel Henry (czy Leonard) pomogą. 'Zabić Posłańca' - krzykną jednogłośnie mieszkańcy Salem i guzik wyjdzie z Twojej podróży Tam i Z Powrotem. O, a ten pan tam, na schodach w piwnicy, któż to? Ach, pan porucznik Haldane. 'Wariacji Goldbergowskich' słucha w milczeniu (ach ci ambitni detektywi), zastanawiając się pewno Co Się Stało Tej Małej Dziewczynce (przecież nie igrała z ogniem, niemądra) i czy to przypadkiem to nie stary Odyseusz kryje się za Drzwiami do Grudnia i opowiada małym dzieciom o Świecie Książki w Twardej Okładce i o Sensie i Logice, którzy stanęli do walki z Helikaonem o Wodę i Lód, Lód i Wodę.
Zatrzymuję się na moment i słucham o czym z deszczem i wiatrem rozmawia Enzo. Istnieją szachy, które zabijają, mówi im. Szachownica dwadzieścia metrów na dwadzieścia, rola pionków powierzona ludziom z królewskiego dworu. Na E6 kucharka w berecie, na A5 pan ogrodnik w zielonych okularach. 64-ech ludzi sunących po marmurowej kratce - to zaszczyt! myśleli - król sam ich wybrał. I tylko pojęcia niebieskiego nie mieli, że...szachy czasami zabijają. I znów: życie jest brutalne, powiedziałaby moja mama. A Niania z Nowego Jorku – nie myślę, by wybitnie inteligentna – zaśmiałaby się w tym momencie i zapytała: a gdzie oni mieli oczy? Oczy… Oko ze Śródziemia! Mój ulubiony bohater poznany kiedykolwiek, literalnie: k i e d y k o l w i e k. Niezaprzeczalny mistrz konwersacji i geniusz poruszania serc uśmiechem wielkim niczym banan z Karaibów. Wygadana i czarująca postać, nie przeciętnie zabawna. Na wszystkie liście Lorien, niech złamie się ostrze Elendila, jeśli istnieje ktoś kto wygra z Wielkim Okiem w 'kto pierwszy mrugnie'. Ach, Oko, Oko…
Ja mrugam. Trzymam oczy na zapałkach. Jest przed północą. Wracam do pierwszego akapitu i czytam ten tekst jeszcze raz. Zatrzymuję się na chwilę przy Oku i uśmiecham się: panie Oko, uwielbiam pana. Czytam dalej. I teraz wiem, że Odyseusz, choć nie powiedział tego głośno, miał rację: Sens i Logika skończenie przegrali o Wodę i Lód, Lód i Wodę. Zupełnie nie wiem, jak to się stało. A było pisać o mrówkach. Albo o Żyłach Wrotnych…
poza tym u nas w porzo.
Nawet.
