Wróciłyśmy od weta. Pan Kot nawodniony i nakarmiony podskórnie, ponieważ niestety jelita nadal zapchane i nie wiadomo ile z tego co mu wtykam do dzioba sie wchłania

Kotek leży dosyć bezwładnie, nie jest niczym zainteresowany, nie chce, albo nie umie chodzić. Z kolei rana Dzyndzla została otwarta i wyciśnięta

> Biedak dostał znieczulenie miejscowe, ale i tak darł się wniebogłosy. W pewnym momencie z tej rany wystrzeliła ogromna ilość ropy trafiając panią doktor prosto w twarz

Pani doktor dłubała mu w tej ranie igłą i obiła różne inne okropne rzeczy a na koniec zrobiła mu na łapie gustowny pakunek i kazała przyjść jutro. Udęczony kocio, któremu wcześniej nawet opuchnięta łapa nie przeszkadzała w zabawie w tej chwili spi przytulony w transporteku do Pana Kota i nawet nie mysli o rozrabianiu

Za to Kizik, którego chyba przemianuję na Pershing, albo może Armagedon, rozrabia tak, że starczyło by za trzy koty. Własnie doprowadził do upadku pompona, który nie jest przyzwyczajony, że mu się takie małe coś pod łapami kreci i kiedy sobie Kizik ósemkował (z prędkością światła) a Pompon nie chciał go nadepnąć, mojemu kochanemu kotkowi poplątały się łapy i wyrżnął zębami o podłogę

Teraz pompon i Kizik ganiają po całym mieszkaniu, a Kizik tylko kombinuje co by tu zdemolować ze szczególnym uwzględnieniem moich nowych firan, które sobie byłam kupiłam dwa tygodnie temu. Poza tym Kizik bardzo ambitnym kotkiem jest. Skorzystał z kuwety dorosłych kotów, choć żeby do niej się wdrapać musiał nieźle podskakiwać, a w dodatku kuweta jest wysoka, kryta i ma zamontowane drzwi

Ale nie ma przeszkód dla tego małego potwora, których by nie pokonał.
