Kasiu, paczkę właśnie wczoraj odebrałam z poczty, dziękuję serdecznie!!!
Komputer zalały mi herbatą, bez cukru, więc na szczęście dało się to jakoś w miare powycierać dokładnie.
Z klatką sie bardzo ciesze, bo wiecie, jak w Zielonej jest jedna, to wiadomo, można maksymalnie pożyczyć na kilka dni, a wiadomo, jak to jest z dziczkami, nie da się z nimi umówić, zeby złapały sie konkretnego dnia

No i wiem, ze w każdej chwili mogę klatkę postawić i kota łapać.
A ja wczoraj miałam paskudny wieczór...pojechałam wieczorem, przed samym zamknięciem do weta, Glus dostał zastrzyk, odebrałam kocurka.
Postawiłam go w transporterze w łazience, bo chciałam go ok. 23 wypuścić, bo o tej godzinie łapałam, żeby już ludzi nie było i psów. Kocurek siedział grzecznie, jak trusia w łazience. Jeść mu już nie dawałam, bo zjadł w lecznicy, strzelał baranki, ale zamknęłam łazienke, zeby mnie nie widział.
Ok. 23 poszłam go wypuścić, wzięłam od razu jedzonko dla bezdomniaczków, dałam też troche takiego lepszego, od moich, żeby od razu tam zjadł.
No i jak owtorzyłam transporter, to kocurek nie chciał wyjść. Wyciągnęłam go, nawet nie spojrzał na jedzenie, tylko od razu spowrotem do transportera. Znów go wyciągnęłam, postawiłam przy miskach i poszłam do domu. On biegiem za mną. Biegł i miauczał. Odprowadzałam go 3 razy. Za każdym wracał za mną. W końcu weszłąm do klatki, on siadł przed wejściem i miauczał. Znów go odprowadziłam. I znów to samo.
Weszłam do domu, oczywiście już ryczałam. Wyszłam po ok. 1,5 godzinie, po ciemku na klatke, on nadal siedział i miauczał. Wróciłam i znów poczekałam ponad godzine. Ok. 3.30 się złamałam...jak otworzyłąm drzwi od klatki, to wbiegł od razu, zaczął sie do mnie łasić i tak miauczał strasznie....
Kot jest w łazience. Dziś bede błagać mame tz-ta, zeby go wzięli, chociaż na jakiś czas, żebym mogła mu domu poszukać.
Doła mam strasznego, dochodze do wniosku, ze ja się nie nadaje chyba do takich rzeczy...

no nie umiem takiego kota zostawić, nie moge go mieć w domu. Tego się właśnie zawsze najbardziej boje przy tych łapankach na sterylki, że jakiś kot okaże się wcale nie dziki....

No i się okazał. Kurde, to jest typowy miziak, mały, niespełna roczny kocurek, zwykły burasek, który chce żyć z człowiekiem
