No, ale jaki zbieg... ze i w sypialni i w duzym nadeptali na te piloty.
Dzisiaj beda miec sesyje. Zobaczymy co to bedzie...
Powiem wam... caly weekend zawalony... az by sie po weekendzie przydalo wolne.
W sobote jakas impreza firmowa, wypada przyjechac i sie przekrecic.
W Niedziele wypad do Rybnika na kabareton. W Gliwicach tez jest wystawa kotow... chetnie bym poszla... ale...
A w poniedzialek zas do roboty. Juz M. mowilam ze najchetniej bym zostala w domu w poniedzialek i pracowala zdalnie... ale czy dam rade sie okaze w piatek.
A no i w piatek mam jechac do rodzicow no bo co tydzien (max poltora) jezdzimy po pracy zrobic zwiad czy wszystko jest ok...
I tak... Jestem zmeczona na sama mysl.
Przyszla paczka z zooplusa, w koncu z Cosma... te france futrzaste nei chca nic innego jesc....
GranataPet Be, To drugie dobre cos tez fuj! Tylko Cosma i to kurczak albo tunczyk inne fuj!
Nicia kot ktory najwiecej ze tak powiem jadl na wolnosci "byle czego" najwiecej wybrzydza.
Coco nie lepsza.
Im wieksze swinstwo tym lepiej... teraz mieli 2 dni schebe... bo na dobra karme nie zerknie... no to 2 dni scheby bylo ok... ale dzis juz sie wybrzydzanie zaczelo rano. No nie mam sily.
Jedynie PIxior zje co mu daja... znaczy on wierny swojej Animondzie vom feinstein i jest szczesliwy.
Teraz po monologu... zobaczylam Asiu twoj komentarz...
Nie placz... czasu nie cofniemy... zycie jest cholernie niesprawiedliwe.... jutro bedzie najtrudniej... dziisaj jestem w pracy... mam zajecie. Popoludniu ta sesja... tez moze zajme mysli... Wklejajac te zdjecia wylam jak bobr... potem doczolgalam sie w ramiona meza i wylam dalej.... chyba wylalam wszystkie lzy...
Jutro prosto po pracy, jedziemy do Dixiego... zapalic mu znicz... jak kolwiek to absurdalnie nie brzmi... chce M. jeszcze wyciagnac do castoramy wieczorem po cos zielonego. Zeby mu tam nowe cos wsadzic... rok... jak ten czas szybko zlecial... tyle rzeczy sie w zyciu pozmienialo...
I wiecie co do mnie dociera.... ze trzeba sie cieszyc tym co mamy, w danej chwili, w damym momencie, zyc chwila... bo jutro... jutro moze byc zupelnie inne... jutro nawet moze nas nie byc... plany jest fajnie robic... ale nie ma co sie nastawiac... bo nigdy nie wiesz co bedzie jutro....
Wracalam 2 dni temu z pracy, kolega mnie odwozil, jechalismy pewna droga... nie lubie tej drogi, mase wypadkow... bo am jezdza jak popierdzielenia a droga waska.. krzywo. My jadac tam przepisowo to nawet Tiry nas wyprzedzaja.... i wiecie o 17 tam jechalismy .... 2h pozniej tam byl smiertelny wypadek, czolowe.... nigdy nie wiesz co Cie spotka... daje do myslenia...
I tak tez bylo z Dixiem... robilismy plany... we wtorek odebralismy klucze z nowego mieszkania, robilismy plany jak koty beda sie gonic po dlugim przedpokoju i jak im sie bedzie podobac...
Tydzien pozniej i 1 dzien... nastapil wyrok... bialaczka... Dixie nie doczekal przeprowadzki.... na nic plany, marzenia... wystarczyla chwila... i swiat runął