Mój aniołek

i diablica...

Tak koty spędziły niedzielę. Cały dzień lało, a kotom nie chciało się nawet rozrabiać, tylko spały i spały, jedynie od czasu do czasu zmieniając legowiska, których mają szeroki wybór. Wszystkie oprócz Tamu

On czuł się w obowiązku pomagać krzątającej się dużej - jak układała pranie na kupkę, wskakiwał na tę kupkę i wszystko rozrzucał, jak zebrała makulaturę w papierowym worku, przewrócił worek i wysypał zawartość, jak sadziła roślinkę w donicy, właził do donicy, gryzł biedną roślinkę i roznosił ziemię po mieszkaniu, jak duża usiadła zmęczona poczytać gazetę, skakał na rozłożoną płachtę i wydzierał ją z rąk, jak położyła gazetę na stole, łaził po gazecie zasłaniając czytany artykuł, albo właził pod gazetę i znienacka wyskakiwał itd. itp. Toru natomiast położył się grzecznie obok dużej i przytulił
Męska przyjaźń kwitnie...

Muszę przyznać, że Tamu bardzo dba o higienę Toru - kilka razy dziennie bardzo starannie i energicznie wylizuje mu łepek i uszy. Zwykle takie mycie kończy się bójką...
Czy już wspominałam, że Tamu Pirulasiński jest na fejsbuku?
https://www.facebook.com/profile.php?id=100007653797591Czasem zamieszcza tam kocie fotki, ale ostatnio mało, bo zajęty jest nowym kumplem.
A Toru ganiał się dzisiaj z Kiri. To dobrze, bo ona jest gruba i powinna mieć więcej ruchu. Jednak jak się rozpędzi (Kiri), to ma taką energię kinetyczną, że wszystko na jej trajektorii obraca się w pył, albo przynajmniej w skorupy.
