» Pon kwi 20, 2020 13:19
Re: Czarno Widzę. A gdzie Echo?
Przyszły dziś siatki do podwyższenia osiatkowania podwórza i bramki. Stanęły na kwarantannie w korytarzu, razem z taśmami do zabezpieczenia dołu bramki. Wyszłam do toalety, Echo pobiegł za mną szczekać na kopciuszki.
Umyłam ręce, poszłam po kota.
Kota nie było.
Nie było w piwnicy, nie było pod tujami, pod samochodem, pod samochodami przy ulicy, na ulicy, w karuzeli, na piętrze, w toalecie, za siatką, pod tujami, na tujach, na piętrze.
Nie było i już.
Zapytałam klienta, który wtedy wszedł czy nie było koło bramki szarego kota. Nie było.
Przeszukałam ogród, poszłam do zoologicznego.
Kota nie było.
Siwy wpadł na pomysł, żeby przejrzeć monitoring u złotników.
O 11.43 wielki, gruby klient wszedł na podwórze, przestraszony kot wyskoczył spod samochodu Zbyszka i pogonił prosto do bramki. Przesliznął się pod spodem (zaden kot się tam nie mieści...) i schował pod naszym samochodem. Za chwilę przebiegł pod samochód złotników. W tym czasie ze sklepu z drzwiami wychodził pracownik, przestawiał rower i dwa razy wracał, żeby sprawdzić, czy zamknął drzwi. W końcu odjechał. O 11.52 kot przemknął się do bramki do ogrodu. I nie wyszedł już stamtąd.
Kiedy weszliśmy do ogrodu od razu zobaczyłam pod krzakiem za siatką, w zaroślach wokół opuszczonego domu, szare uszy. Tomaszek odplątał drut przy bramce. Weszłam z wędką i metrówką, ale uszy zniknęły. Zobaczyłam je pod murem - wcale nie zwracały uwagi na wędkę, tylko czaiły się płasko w trawie razem z oczami jak pięciozłotówki.
Siwy zaszedł go od tyłu, kot ruszył w kierunku bramki a ja jak pantera rzuciłam się na niego. Na szczęście miał szelki, nie mógł się wyrwać.
O 12.56 sześć triumfalnie pokazałam kota złotnikom.
Żałoba odwołana, kot w areszcie domowym a kwarantanna zdjęta z siatek. Zabezpieczamy.