Nikt nikogo nie będzie gonił, ale wybaczcie, jestem zombie, nie jestem w stanie podjąć rozmowy na jakimś choćby podstawowym poziomie

Później doczytam
Noc była ciężka. Dżygit (kurde, co to jest, magia imion?) szalał, polował, włączył fax - ciekawe komu chciał wysłać? Skacząc mi na twarz - bardzo śmieszne, no świetna zabawa, no kupa śmiechu

podrapał mnie w nos, ale od wewnątrz albowiem zdolnym jest kotkiem

Nie wyspałam się? Mało powiedziane. Nie wiem, albo będę spała na kanapie, albo on będzie spał w kontenerku, no ale szkoda mi głupola. Znaczy się miękkie serce = twarda dupa
Na domiar wszystkiego nad ranem zaczął rzygać Druid, skąd wiem? Ano stąd, że zmierzając w nocy do toalety zmierzyłam się z pawiem, nie ma jak to pawik nadepnięty bosą stopą

Druid nie chciał śniadania w związku z tym, poza tym znowu mamy problem z oczkiem. Ze śniadaniem nie mamy problemu albowiem Dżygit od rana krzyczy - jeść! jeść! jeść! Zjadł więc porcję swoją, porcję Druida i drze się o więcej. Antybiotyk podany, krople do oczu zakroplone (bardzo grzecznie znosi zabiegi o ile uda się go przytrzymać).
Z Druidem jedziemy do pana doktora. Chyba jednak konsultacja u Garncarza nas nie ominie.
Koty źle znoszą izolację. Wszystkie są osowiałe, chyba obrażone, bo nie ma wstępu do mojego pokoju. Widać, że źle im z tym. Małemu też źle, za wszelką cenę usiłuje zwiać z więzienia
Nap....ala mnie łeb, w sumie fajnie bo właśnie musze napisać dwa dość skomplikowane i pilne sprawozdania z nadzorów, a w zasadzie przerasta mnie wszystko co wymaga wysiłku większego niż przeczytania ze zrozumieniem wizytówki*
Avian pisze:Ja Świśnię codziennie oglądam w poszukiwaniu śladów szylkrectwa - przecież zwykły pręgus nie może mieć aż takiego adhd
Tak?

Dżygit nie ma śladu szylkrectwa, jest najnormalniejszym burym burasem

* o wizytówkę na drzwiach mi chodziło, czytanie skomplikowanych wizytówek z tytułami, adresami i telefonami, przerasta mnie totalnie
