Dzisiaj Sowa jak zwykle zrobiła za budzik - 5 rano - jak znowu zmienimy czas, to to będzie 4-ta - ja się zastrzelę
czemu koty nie rozumieją, co to jest weekend?
Potem laziła i dziamdoliła i awantury mi robiła, że roleta opuszczona
pomijam, że jedną jej podniosłam, nie, wszystkie trzy mają być uniesione, żeby było jasno i dobry widok na balkon i pieski za balkonem
potem przytuptała i pokazała jakie ma zimne stópki - okno było uchylonne - tak mikroskopijnie, ale oczywiście musiała tam wkładac łapę, bo stamtąd świeże powietrze wiucha
oczywiście wszystko musi komentować z pomoc dziamdolenia
No to Stara Szafa też się przebudził, podszedł z drugiej strony drzwi i zaczął śpiewy, no to Sowa dalej tłumaczyć mi, że muszę wstać, bo przecież Dużykot czeka na poranną porcję zagryzania Sowy i trzeba mu to umożliwić
No to ja się obróciłam tyłem, mówiąc rzeczy, których tu nie powtórzę, bo były kompletnie niecenzuralne
No to Sowa postanowiła sprawdzić, czy jak mi jeszcze trochę zdemoluje biurko, to jednak zdecyduję się wstać i wypuścić do Dużegokota.
No to ja się zawzięłam i jednak nie wstałam.
To Sowa wylizała sobie dokadnie podogonie i przyszła wylizać mi przy okazji oko
Potem zrobiła coś niesamowitego, potuptała chwilę, wybarankowała mi policzek, poukładała się, i w końcu wtuliła mi się w okolice biustu i przytuliła pyszczek do szyi. Mrucząc jak wściekła
no czy można nie zacząć głaskać takiego traktorka, nawet jak ręce człowiekowi śpią?
Przysnęłyśmy na chwilę, aż do momentu, kiedy się okazało, że zjechała mi głowa z poduszki i za bardzo dmucham nosem na Sowę.
Wtedy dostałam ostrzegawczego gryza w nos.
I wstałam
