Cztery lata razem. Cztery lata spania na mojej poduszce, wyżerania z mojego talerza, obkłaczania moich ubrań, robienia mi peelingu, itp, itd. I po tych czterech latach odstawiać takie numery...
Wczorajsze preludium wyglądało tak:
http://wstaw.org/w/2mME/
http://wstaw.org/w/2mMF/
http://wstaw.org/w/2mMG/
http://wstaw.org/w/2mMH/
Lizu lizu lizu...Ale dzisiaj to mi szczena opadła do podłogi i odbiła się z hukiem.
Zakupiłam wczoraj mięsiwo do barfa - dwa opakowania biustu z kaczki, filety z ud kuraka i serduszka. Siadłam dzisiaj koło południa i zaczęłam kroić mięcho. Jak pisałam nie raz, Ofelia tłuste kąski od zawsze uważała za niejadalne i stanowczo odmawiała konsumpcji. Dlatego też odkroiłam grubą tłustą skórę kaczęcą, odłożyłam na bok i zajęłam się krojeniem mięcha. Po chwili przylazła moja pierwokotna. Poniuchała pokrojony biust kaczęcy. Myślę sobie - będzie wyjadać, jak zwykle. A tu nic! Poniuchała i tyle. Za to podeszła do tej odłożonej skóry, poniuchała... i zaczęła ŻREĆ! Tak, żreć!
No i zeżarła połowę skóry z półbiustu kaczego. Zeżarła i poszła spać.
Drobiu ozdobnego nie było.
A drugą połowę skóry skonsumowała Mała Czarna. Ale ona tłuszcz lubi, więc to żadna sensacja.
Drugi kawałek skóry wkroiłam do barfa. Zobaczymy, czy mieszanka nie straci przez to na zjadliwości
