najpierw udowodnij, że to ten sam pies, bo to nie do uwierzenia. Teraz cudo
Tej karmy z zooplusa jeszcze nie kupiłam, bo Debi jednym zębem dojada bosha.
Natomiast ogólnie nie jest z nią dobrze. Ucho wcale nie chce się leczyć. Dzisiaj wetka zaordynowała odstawienie oridermylu i dała mi nowe lekarstwo, posatex. O ile tydzień temu wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu, to w ciągu ostatnich dni zaobserwowałam ponownie takie dziwne "końskie" ruchy głową przy misce, które Debi miała zaraz po przyjeździe, gdy ucho było naprawdę zabagnione. Nie przestaje namiętnie jeść trawy. Wczoraj - moim zdaniem - była ewidentnie osowiała i bez apetytu.
Gdy dotykam jej jednego ucha, cichutko piszczy, czyli ciągle boli.
Martwię się o nią, ale staram się nie wpadać w panikę. Trochę też się obawiam, że poświęcam jej za dużo uwagi i może widzę coś, czego nie ma.
Poza tym Debi jest cudną suką. Okazało się, że jej "przyjazność" dla kotów objawia się m.in. żywą reakcją na ich zachowania. Na początku Szczypiorki chyba się jej przez to bały, ale już jest w porządku. Koty nie przepadają za aktywnym zainteresowaniem suki, ale po prostu odwracają się dupskiem albo po obwąchaniu nosków każde zajmuje się sobą.
Debi mam dwóch faworytów: Felutka, którego namiętnie gania, i Burka, z którym Debi dostojnie zwiedza działkę

Zawsze towarzyszy grubasowi w spacerach.

Burek raczej obojętny, łaskawie pozwala sobie towarzyszyć.
Felutek natomiast czasami zaczepia sukę, a gdy leży na kanapie, Debi kładzie przy jego głowie swoją głowę i albo noskują, albo Felutek trąca sukę łapkami. Widoki przepiękne i wzruszające.
Debi najbardziej lubi weekendowe długie spacery. Jak jest możliwość, robimy dziennie 3-4 kilometry szybkim marszem i to w obszarach, gdzie nikt się nie zapuszcza (leśne bezdroża). Tam mogę sukę spuścić ze smyczy bez obawy, że kogoś wystraszy. Ona jest jednak duża i ludzie mieliby prawo bać się, gdyby biegała wśród ludzi. Sama Debi natomiast poza posesją kompletnie, ale to kompletnie nie interesuje się obcymi. Obojętnie, czy to facet czy kobieta. Nie muszę wcale nerwowo ściągać smyczy, bo nie kieruje się do przechodniów czy sąsiadów.
Co innego w domu i na działce. Okazało się, że Debi naprawdę staje się dziką bestią. Podniesione wargi, zmarszczony nos, wściekłe oczy. I szczekanie, aż do charczenia. Tak się zachowuje, gdy obcy wchodzi do domu. Dostawcy i kurierzy, mimo, że jest zamknięta zawsze w pokoju, boją się wchodzić. Podobnie męscy znajomi. Trzeba długiej, naprawdę długiej chwili, żeby sukę móc wypuścić z pokoju, ale wtedy jest przy mnie, a gość musi uprzedzić, że ma zamiar wstać.
Gdy jest na działce, od strony drogi interesują ją mniej (chociaż zaznacza swoją obecność), ale od strony tarasu i furtki, ta sama agresywna reakcja. Poza tym to uosobienie łagodności, zero agresji. Przez dłuższy czas czyściłam jej codziennie chore ucho, a mimo wyraźnego odczuwania bólu, nawet się nie ruszyła. Bardzo grzeczna suka.
I pomyśleć, że Fionie musiałam PR robić. Debi sama w krótkim czasie zapracowała na miano mordercy
Nie umiem jej dobrze nauczyć kilku komend, które są bardzo potrzebne. Najpierw chyba sama muszę się nauczyć, jak ją uczyć. Bo z obserwacji naszych relacji na spacerze, to ja nie umiem odpowiednio się zachowywać. Ale pracuję nad tym. Zawsze jednak na długie spacery chodzimy z dłuuugaśną płócienną smyczą i część czasu poświęcamy na naukę. W największym skrócie, uczę ją, że wykonanie polecenia wiąże się z nagrodą.
W ten sposób nauczyłam ją aportowania i już dawno nie muszę dawać ciasteczka po podaniu piłeczki. Robi to, bo sprawia jej przyjemność. Gdy było dużo śniegu, bawiłyśmy się inaczej: przynosiła mi piłeczkę, a następnie prowokowała do walki o nią. Tarzałyśmy się obie po śniegu, suka powarkiwała, ja piłeczkę próbowałam wydrzeć

Jak traciłam zainteresowanie, Debi natychmiast podbiegała z zaproszeniem do dalszej zabawy.
I tak sobie żyjemy, powolutku i szczęśliwie. Zakochałam się w tej suce po uszy. Uwielbiam, gdy sadza mnie na szafce w przedpokoju, żeby oprzeć mi na kolanach przednie łapy i witać się, witać i dla odmiany witać.

EDIT: Gutek, zapraszam do pisania o Lucusiu i kotach
