Wyszłam z Paćkiem na spacer i cały czas mam taaaakie oczy
Obok mnie stoi wieżowiec, pod wieżowcem dwa trawniki. Ponieważ Paciek chodzi na smyczy, nie ma możliwości podejścia pod balkony i załatwienia się tam. Stoimy więc sobie na trawniku (tym drugim, oddalonym mocno od wieżowca), Paciasty wącha smrodziuchy.. Na balkon wychodzi Starsza Pani i w jazgot. Że jej muchy pod balkonem latają, że mam sprzątnąć to co Paciek zrobił, itd. Tłumaczę (z uwagi na odległość - dość głośno) Pani, że pies tylko wącha, że nic nie zrobił, że kupy sprzatam (jakbym mogła inaczej...

Paciek często robi tam gdzie stoi, czyli np. na chodnik i nie zawsze uda się go dotaśtać na trawnik)... Pani krzyczy dalej... Ja do Pani.. I tak się toczy głośna dyskusja trawnikowo-balkonowa. Nagle leci do mnie Leciwy Pan, Pan chwyta mnie za rękę i szarpie, bo dzwonił do SM i mam czekać. Na mandat.
Po ok 30 min podjeżdża patrol. Pan leci bez mała w podskokach przez trawnik i słyszę z oddali, że pies zasrał pół trawnika, że musiał mnie siłą przytrzymywać, bo chciałam uciec, że pies go zaatakował jak tylko podszedł (!!!!) do nas, itd... A Pan taki biedny Staruszek.
Panowie Strażnicy podchodzą do nas. Paciek śpi i ma wszystko w nosie (o ile nie głebiej). Pan Starszy zabiera jednego ze Strażników i idzie na poszukiwania rzekomej kupy, która Paciek zrobił. Niestety, wszystkie wyszuszone na wiór. Ja wyciągam torebkę na psie kupy z kieszeni, tłumaczę, że owszem zdarza się Paćkowi nie na trawnik, ale na chodnik i że tak czy siak sprzątam. Pan Starszy ma

. No ale Paciek przecież go zaatakował. Pan Starszy dalej się rozkręca i już Paciek zjadł go prawie żywcem i on ma na to świadka. A tak w ogóle to bardzo agresywny pies i morderca kilku kotów podwórkowych.
Panowie Strażnicy chcą szczepień Paćka. Mówię, że mam w domu i tak zapraszam. Spisują Pana Starszego (dokumenty przynosi żona, która cały czas krzyczy i potakuje). Wychodzi na to, że Paciek zeżera nie tylko ludzi, ale i koty.
Paciek wstaje. Pan Strażnik "uprzejmie" dziwi się, czy pies tak chodzący miałby siłę stać na dwóch łapach i rzucać się do gardła Panu Starszemu. Nic to, idziemy do mieszkania.
Ze złości, zamykam przed nosem drzwi Panu Starszemu - mam prawo.
Panowie z SM, mało nie padają ze śmiechu, jak widzą koty u mnie w mieszkaniu - uprzejmie się pytają, jakim cudem jeszcze żyją. I pytają dlaczego tyle ich. Tłumaczę Panom, że część przebywa u mnie na zasadzie domu tymczasowego. Pokazuję badania i szczepienia Paciastego.
Są zauroczeni Gnojcami i Edusią. Jeden z Panów pyta o Leona - skąd takiego się bierze.
W
dzienniczkach interwencyjnych Panów z SM powstaje utwór fantastyczny pt: "Interwencja"
Na koniec litościwie pożyczam Panom rolkę z Ikei, żeby mogli się "obrać" z Marysiowego i Leonowego futra.
P.S. Chyba mam dom dla Stasia

I pytanie, Skąd w starszych ludziach tyle nienawiści i zaciętości...