Dziewczyny, prawie nie żyje

wczoraj wróciłam późnym wieczorem (dyrektorowi się plany pozmieniały, musiał wracać wcześniej, więc ja wracałam pociągiem

), tłok, upał, w przedziale dziadek, który miał chore ucho i nie pozwolił nawet dzrwi uchylić. Dojechałam ledwo żywa. Nakarmiłam tylko bezdomniaki, oporzadziłam futra, kąpiel i spać.
Dziś znów miałam wcześnie rozładunek, dzień pracowity, za bardzo, jak na piątek

i znów ledwo żyje. Posprzątałam po pracy, a teraz już nie mam siły ruszyc ręką, ani nogą

tak, jak futra, też leżą, jak dętki
