U nas dzisiaj rano
big drama
Ponieważ mówiłam TŻ-owi jakis milion razy, żeby nie zostawiał na wierzchu torebek/ reklamówek z uszami, oczywiscie wczoraj musiał to zrobić

Kupił sobie koszulę i torbę zostawił koło kosza na smieci, a ja tego nie zauważyłam.
I całe szczęscie, że torba była papierowa, bo dzisiaj rano Ciri postanowiła do niej wejsć, po czym wetknęła głowę w ucho torby. Głowa utknęła, Ciri dostała ataku paniki, w dzikim pędzie biegła po mieszkaniu, taranując wszystko - wywróciła miski z jedzeniem, zrzuciła ze stołu parę rzeczy, przewróciła trawę... Naturalnie, Stella na taki sygnał od razu również zaczęła pędzić po mieszkaniu na oslep, rozwalając wszystko po drodze. Mało zawalu nie dostałam, jak mnie obudziły takie dantejskie sceny. Częsć torby się rozerwała po drodze, ale nieszczęsne ucho zostało na szyi Ciri, która wcisneła się między szafę a scianę i odmowiła wyjscia. Musiałam szafę odsunąć i dopiero udało mi się młodą wyswobodzić z wnyków. Serce biło jej tak, że mało nie wyskoczyło z klatki piersiowej
Ciri szybko otrząsnęła się z szoku, w przeciwieństwie do Stelli, która nie dała namówić się nawet na czesanie, a to już zły znak, bo zawsze jej tym poprawiam humor jak ma foszka. teraz powolutku dochodzi do siebie, nawet dała się raz pogłaskać, ale ostrożnie.
Aż się boję mysleć, co by było, jakby tak rzucił plastikową reklamówkę. I jak ja mam go tu zostawić samego z kotami na tydzień
Do tego w końcu zaraził mnie swoim mega katarem, który po ponad 3 tygodniach jeszcze go troszkę męczy. U mnie od wczorajszego wieczora katarowe apogeum, nos mam już czerwony od wycierania.
I takie są pożytki z mężczyzny w domu
