
pojechaliśmy dziś do d Dudy - smarkacz kichnął siedem razy z rzędu w taksówce, po powrocie do domu odczekał z 15 minut i wykichał małego gluta, ale w gabinecie nic

Kleks żąda, żeby mu pościelić o 20.30, Czaruś chce, żebym nie wstawała rano i zepchnięty natychmiast wychodzi na mnie z powrotem - nic, tylko zwariować.