Rozmawiałam z Dorotą. Jest z powrotem w Herne, ale ledwo zipie...
Ma za sobą upojne 24 godziny...
Wstała o 4 rano, przewiozła klamoty na nowe miejsce... i wróciła o 3 nad ranem dnia następnego. Niezły maraton!
Jak ona się nie rozłoży, to będzie cud. W głosie słychać, że bardzo cierpi. Wszystko ją boli od wysiłku.
Jutro tu do nas zajrzy
