Fifinka juz dobrze, nie wymiotuje i nie ma rozwolnienia, ale wydzielam jej chrupki po troche, nie zostawiam na noc, i odstawilam Orijena, to juz byla koncowka 7-kilowej torby, moze zwietrzaly? (choc w cieple nie staly, i torba zawsze szczelnie zamknieta, no i Mayi oraz Puszkowi nic nie bylo, a tez jadly, Puszek tylko odrobine, ale Maya normalnie). Mysle, ze to przez to napychanie sie po kokardke, to zreszta nie pierwszy raz, a kilka lat temu mialam podobny problem z Maya, tez trzeba bylo wydzielac (teraz jej przeszlo, nawet jak staly w misce i miala wolny dostep, to jadla po troszku i sie juz nie napychala do oporu).
Do wody Fifinka nadal pcha sie entuzjastycznie. Kalair, ja jej wody nie zaluje, ma wystawiona w szklanych i ceramicznych miseczkach zrodlana, z butelki, niskozmineralizowana, zmieniam pare razy dziennie, ale to nie to! Ta z kranu jest najlepsza!
Albo przynajmniej lejaca sie, jak nalewam z butelki do miski, to tez przybiega galopem i podstawia dziob oraz uszy
I jak wyjde z wanny po porannym prysznicu, to tez nalezy do niej natychmiast wskoczyc, wylizac dno, zamoczyc lapki, po czym wyjsc, zostawiajac wszedzie sliczne mokre odciski lapek jak piecioplatkowe kwiaty
Rak tez nie moge umyc pod kranem, woda sie leje, pod samym kranem jest wcisniety pysio Fifinki z chlepcacym jezorkiem, a rece moge myc pod spodem, w wodzie, ktora scieka ponizej
Mimblo, te zdjecia nawet do Fifinki podobne
Tylko ona w wodzie sie nie zanurzy, nie nie, az taki twardziel nie jest, wsadzenie lapek i pysia jej wystarcza
Jaguarom ani tygrysom nie dorownuje z pewnoscia, swoja droga super wyglada taki plywajacy wielki kot
Cesarzowa ma sie dobrze, przewaznie spi, ale ma tez napady gadatliwosci, wola mnie i chce sobie porozmawiac i sie pomiziac
Koltuni sie nadal, ale wiekszosc koltunow gubi.
Najweselej jest rano w lazience, jak caly Trojkot towarzyszy mi tam w trakcie mojej porannej toalety
