» Wto lip 22, 2008 22:37
Moje tygrysy śpią. Wszystkie. Już po urodzinach.
Balbunia śpi w koszyku zawieszonym na kaloryferze, Tuta w skrzynce, która była dla biednego, chorego Micia obok mojej kanapy, Cosia wybrała spanie w saloonie, w pięknym legowisku dodatkowo wyścielonym pomarańczowym polarem, oczywiście przygotowanym dla biednego, chorego Micia, gdyby chciał spać osobno, a Mić.....leży koło mnie na kołdrze, jak król, a łapy ma na całą długość wyciągnięte do przodu, a ogon odrzucony do tyłu, a jest taki dłuuugi i śliczny.
Mić przez to, że oberwał od jakiegoś Bajbusa, albo innego huligana w pysio, jest w domu już trzy tygodnie.
Leczymy, jeździmy na kliniki, smarujemy, płuczemy, i Mić się zmienia.
Uczy się zupełnie innego życia, uczy się domu, rytmu dziennego, życia z Dziewczynkami, uczy się kuwetek i podawanego jedzenia na szwedzkim stole....
To absolutnie cudowny kot.
Jest spokojny, taki grzeczny, taki ufny. Teraz właśnie, gdy przemywałam mu riwanolem gojące się rany, to on mruczy....Sam nadstawia szyjkę i mruczy....
I patrzy na mnie tak, jak żaden mężczyzna na mnie nie patrzył nigdy.
Mić mnie kocha.
Ja kocham Micia.
