przekopiuję ze starego wątku Saszki
przepraszam, że nie pisałam cały dzień, ale to była niedziela dla Saszy Embarassed jak spał, to siedziałam przy nim, jak się budził, to szłam za nim i tak w kółko.
Ogólnie jest dużo, dużo lepiej. Te zastrzyki chyba bardzo pomogły, oddech się wyrównał, ataków nie było. Najgorzej było rano, po długiej przerwie w zastrzykach. dr Alka dziś nie było, jesteśmy umówieni na usg na jutro, na 11-stą, TŻ pojedzie z Saszeńką, bo ja niestety muszę być w pracy. Już napisałam kartkę dla dr Alka, czego ma mniej więcej szukać Wink Nie pojechałam w nocy do Asa, bo Sasza był tak wykończony, że lał się przez ręce, zasypiał na leżąco, siedząco i stojąco. Nie powiem, że my nie, ale to mało ważne. Tak więc podjęliśmy decyzję, że zaczekamy, bo nam kot kolejnej wycieczki nie wytrzyma po prostu...
Tak więc leki działają ewidentnie, ale im dłużej od zastrzyku, tym oddech jest coraz mniej równy. Nie wiem, co będzie jutro, skoro na usg dopiero na 11-tą jedziemy... potem pewnie od razu do CoolCaty.
Wątek już strasznie długi, więc na razie będę pisać o Saszce w wątku Georga i Klemensa. Proszę o nie sugerowanie się tym faktem, nie mówię przez to, że Sasza, jeśli wyzdrowieje, zostanie u nas na zawsze... nic nie jest przesądzone.
aha, dopiszę jeszcze, że właśnie przed chwilą TŻ jechał na sygnale do marketu po żwirek. Dwa lejki - Klemens i Sasza - po tych moczopędnych lekach, zasikajały świeżutki żwirek w trzech kuwetach w ciągu dwóch dni

Klemens sika mniej więcej 4-5 razy dziennie, Sasza około 8 razy.