Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 07, 2016 20:23 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Lilianoto skoluj sobie refastin. Zbawienie ktore nie wali po zoladku tak jak ketonal .

Ucho boli od zeba. Moze powinnas dostac nie Diclac ale jakis Dalacin... choc mi pomogl amotaks... :|

Jak boli zab nie da sie o niczym myslec.

Przytulam mocno. Oby minelo szybko.

Moze idz jeszcze raz do tej lekarki... mi wyrwal pomimo stanu zapalnego. Ulga byla. A po tygodniu zapomnialam ze mialam cos z zebe,. Bol po wyrwaniu nijak sie mial do tego co bylo przed w yrwaniem.
Cos jest mocno nie tak skoro dalej cie tak boli ze ketnal nie pomaga... idz do denttysty jeszcze raz nie czekaj,
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9834
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Śro wrz 07, 2016 21:48 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

PixieDixie pisze:Lilianoto skoluj sobie refastin. Zbawienie ktore nie wali po zoladku tak jak ketonal .

Ucho boli od zeba. Moze powinnas dostac nie Diclac ale jakis Dalacin... choc mi pomogl amotaks... :|

Jak boli zab nie da sie o niczym myslec.

Przytulam mocno. Oby minelo szybko.

Moze idz jeszcze raz do tej lekarki... mi wyrwal pomimo stanu zapalnego. Ulga byla. A po tygodniu zapomnialam ze mialam cos z zebe,. Bol po wyrwaniu nijak sie mial do tego co bylo przed w yrwaniem.
Cos jest mocno nie tak skoro dalej cie tak boli ze ketnal nie pomaga... idz do denttysty jeszcze raz nie czekaj,

I ja myslę że powinnas pokazac sie lekarzowi.Ten jest za poważne.
Życze szybkiej poprawy i ulgi

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Czw wrz 08, 2016 7:02 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

lilianaj pisze:Ząb boli. Ząb. Ząb mnie boli. Boli ząb. Ząb. Ząb. Ząb. Boli. Dziękuję za wszystkie Wasze opinie o kotach do felinoterapii, ale nie mogę ich dokładnie przeczytać i napisać, co myślę, bo mnie boli ząb. I tylko o tym zębie myślę. I ucho też mnie boli. I oczodół rwie. Kurczę blade. Nie mogę się doczekać ósmej trzydzieści, bo wtedy łyknę szóstą dawkę antybiotyku. Może mi pomoże. Pięć poprzednich nie pomogło. Jadę na przeciwbólowych. W odpakowaniu zostało jeszcze tylko dwie ampułki Ketonalu. Ale mam jeszcze gdzieś drugą paczkę. Rozwalę sobie wątrobę. Ząb boli. Wątroba musi wytrzymać. A w torebce mam cały arsenał opieszale ratujący przed zębowym obłędem, z sześć paczek różnych proszków. Jak działają, to pracuję, sprzątam i gotuję. I jeżdżę po Tramalu, który nijak na mnie nie działa. Narkotyki są do bani. Przereklamowane. Ząb boli. Niedługo powinien trochę przestać. Po Diclacu. Ale teraz boli. Szykuje mi się dobry domek dla Alwisia. Wysłałam już listę zapotrzebowania na kocie jedzenie i żwirek. Ząb boli. TŻ usmażył na kolację naleśniki z serem, ale nie mogę ich zjeść, bo nie mogę gryźć. Nadal mam szczękościsk. Ulżyło tyle, że da się mówić. Co usta otworzę, to mówię, że mnie boli ząb. I tłumaczę pacjentom, że mi nikt nie przywalił. Ząb boli. Te naleśniki to chyba przepuszczę przez maszynkę do mielenia mięsa, to może uda mi się trochę zjeść. Będą wyglądały, jak zwymiotowane. Nie szkodzi. Nie jestem obrzydliwa. Dzisiaj rano szłam do chorego, a słońce tak ładnie przesączało się przez liście drzew. A ja nie mogłam się zachwycać, bo mnie bolał ząb. Jestem kłębem mięsa z bolącym zębem w centrum mózgu. Jestem, jak najmroczniejszy obraz Beksińskiego. Jestem zmęczona, bo nie mogę spać, bo ten ból mnie budzi. Jestem uosobieniem stanu publicznej służby zdrowia. Na wykończeniu.

O kurtynka :( Czy to nei znaczy, ze antybiotyk jest zle dobrany? :(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87934
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Czw wrz 08, 2016 7:15 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Jaki antybiotyk bierzesz?
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 24747
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw wrz 08, 2016 9:49 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Lilianko nadrobiłam te parę stron i współczuję bolącego zęba . Ósemka jest wrednym zębem i trzeba go usunąć. Świetnie usuwają na Lindleya - chirurgia szczękowa. Co do koteczków dla dziecka nadpobudliwego to podpisuję się pod wypowiedziami dziewczyn niby wszystko zależy od rodziców ale..zawsze jest ryzyko że nie upilnują dziecka. Ja też bym nie ryzykowała, mój syn niby też miał zdiagnozowane ADHD ale do zwierząt był i jest bardzo dobry. Nie wszystkie nadpobudliwe dziecko jest agresywne do zwierząt, czasami jest tylko nadruchliwe. Jednak jestem przeciwna sprzedaży kotka do domu z małym nadpobudliwym dzieckiem
Pozdrawiam serdecznie i sciskam koteczki. :201461

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26800
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw wrz 08, 2016 19:50 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Jakoś wyżyłam i dziś mam się dość dobrze. A to dzięki temu, że sama sobie pomogłam. Drastycznymi metodami, o których taktownie nie wspomnę, udało mi się ewakuować i oczyścić paskudny ropień z pod tej wstrętnej ósemki. Pobolało i niemal przestało. Nadal łykam Clindamycin, mimo że nie mam pewności, czy ten antybiotyk jest trafiony. Wszystko mnie cieszy. Świat nabrał barw uroczych i świetlistych. Zwłaszcza, że w końcu udało mi się przyzwoicie przespać całą noc snem ciągłym. Rano rześkie powietrze miało zapach wilgotnej ziemi, trawy i mgły. Delikatny wicherek szemrał w coraz ciemniejszych liściach drzew. Jesień idzie. Słońce przestaje razić w oczy. Na Ostródzkiej, z samochodu widziałam, jak kobieta szła na spacer z psem na smyczy. Ten pies był samym szczęściem. Tańczył wokół niej. Tyle było w nim radości, że nie tyle pies merdał ogonem, co ogon wachlował całą resztą psa. Czułam się podobnie, bo tyle radości mnie ominęło przez ten ząb, że w trybie pilnym muszę uzupełnić zaległości. Tak, zdrowie, to najcenniejszy kapitał, jakim dysponujemy. Doceniamy to dopiero wówczas, gdy zaczynamy je tracić, roztrwoniwszy to bogactwo złym zarządzaniem. Kiedyś miałam usuwaną inną ósemkę na Lindleya. Pan chirurg szczękowy o mało głowy mi nie urwał. Mocował się z moją paszczą ze czterdzieści minut, bo coś mu tam trzasło i się połamało. Ciął, dłubał, dłutował, szył i pruł. Trauma pozostała i potrzebowałam solidnej motywacji żeby podjąć decyzję o rwaniu kolejnej ósemki. Obecnie, zrządzeniem losu, ową motywację jak najbardziej mam. I dałam sobie spokój z zawracaniem głowy traumą. Jestem umówiona na dziewiętnastego na Kartezjusza u krzepkiego pana stomatologa.
"Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz."
Pięćset lat minęło, odkąd pan Jan z Czarnolasu napisał ten wierszyk. Cywilizacja się rozwinęła i zmieniła cały świat, ale człowiek się nie zmienił. Przyszło mi do głowy, że może cierpienie jest też po to, abyśmy umieli lepiej zrozumieć innych i potrafili docenić własne szczęście.
I do pracki dzisiaj poszłam hożo, ale tu czekał na mnie kubeł zimnej wody, skutecznie gaszącej życiowy entuzjazm.
Otóż odwiedzam starsze, wiecznie kłócące się małżeństwo. Oboje mają cukrzycę insulinozależną i cały zestaw wszelakich schorzeń właściwych osobom "pięćset plus". Lat pięćset plus. Z początku mierziły mnie te ich wzajemne docinki, alem się przyzwyczaiła. Dla mnie są oboje zawsze mili. No i niedawno kobieta trafiła do szpitala, a gdy z niego wróciła, nie była już w stanie samodzielnie chodzić. Ich syn załatwił matce łóżko ortopedyczne, w którym pani leży plackiem, a jej mąż przychodzi do jej pokoju z pretensjami, że specjalnie nie chce wstać i go obsłużyć. Ale o kilku dni starszy pan zaczął intensywnie wieszać psy na owym synu, który się rodzicami opiekuje. Że zabrał wszystkie pieniądze i nie zostawił grosza na chleb, albowiem chce ich zagłodzić żeby przejąć mieszkanie. Z czasem skargi na syna zaczęły być jedyną rzeczą, o której pacjent w ogóle był w stanie rozmawiać. Sypały się lawinowo. Cóż, różne już widywałam sytuacje... Obserwowałam tegoż syna, gdy rano, przed pracą przychodził do rodziców, przynosił zakupy, robił i podawał im śniadanie. Obserwowałam czujnie, jak Wietnamczyk i nic niepokojącego nie zauważyłam. A dzisiaj, zamiast syna, przyszła córka, której nigdy wcześniej nie widziałam, więc wzięłam ja za nową opiekunkę. Powiedziała, że chce wyręczyć czasami brata, bo mu jest za ciężko. W tym czasie pan Jan, zgodnie z tradycją, zaczął snuć swoje żale na postawę syna. Że chce go wyrzucić z domu pod most i uczynić człowiekiem bezdomnym. Patrzyłam na tą córkę, która z coraz bardziej intensywną purpurą na twarzy, przygotowywała w kuchni posiłek. Gdy podeszłam do lodówki po insulinę, powiedziała:
- Pani mu nie wierzy. To jest zły człowiek. Całe życie męczył matkę i nas. A mój brat się jeszcze nim zajmuje. - wzrok miała poważny, twarz ściągniętą i łzy w oczach.
- Niech się pani tak nie martwi tym, co ojciec mówi i nie bierze tego do siebie. Na pewno, gdyby był zdrowy, to by tego nie robił. Ma cukrzycę, sklerozę, mózg mu źle działa. U starszych ludzi tak czasem bywa. - próbowałam załagodzić sytuację.
- Sklerozę? Pamięć, to on ma świetną! Wszystko pamięta ze szczegółami. On wie, co robi. To jest bardzo zły człowiek! Całe życie taki był! A teraz każe matce wstawać z łóżka. Boimy się, że w nocy ją ściągnie i ona się połamie. Bo nie ustoi. - kobieta była wzburzona.
Szok. Jestem pewna, że pan Jan to wszystko słyszał. Nadal po swojemu narzekał na syna. Nie mam zielonego pojęcia, co takiego zrobił swoim najbliższym, że usłyszał taki wyrok z ust własnego dziecka. Nie chcę tego wiedzieć. "To jest zły człowiek"... Takie podsumowanie wobec starca, to jak świadectwo zmarnowanego życia, które ma się już ku końcowi i nie da się w nim już nic naprawić. Co się stanie z panem Janem, gdy jego żona umrze? A na to się wkrótce zanosi. Czy temu synowi wystarczy miłosierdzia, żeby się zająć ojcem, który krzywdził? Czy córce starczy wielkoduszności żeby przebaczyć? Czy też pan Jan będzie zbierał to, co zasiał: złość, pustkę, samotność, bezradność i rozpacz? Tak, czy inaczej, oni wszyscy są poszkodowani. I mocno poranieni ciosami, które sobie wzajemnie zadali. Zresztą, niezależnie od tego, po której stronie leży prawda, pan Jan jest moim pacjentem i nie do mnie należy ocena jego moralności. Ja mam obowiązek zająć się nim najlepiej, jak potrafię ze strony medycznej. I tak też zamierzam czynić, nie wdając się w rodzinne rozgrywki.
Przypomniała mi się historia mojej przyjaciółki - Uli, którą rodzice katowali w dzieciństwie. Jej młodszy brat, którego ojciec kopał za karę w krocze, jest starszy ode mnie. Wychowuje z żoną dwoje adoptowanych dzieci, bo nie mogli mieć własnych.
Świat nie jest prosty. Nie rozumiem, skąd się bierze w ludziach aż takie zło, które popycha ich do działania wbrew instynktowi. Bo niszczenie własnego potomstwa kłóci się z ludzką naturą. Spokój i szczęście moich dzieci są dla mnie ważniejsze, niż moje własne szczęście. Nie potrafię sobie wyobrazić, abym była w stanie któreś z nich świadomie skrzywdzić. Nawet w największej furii. Dbam o moje koty, bardziej, niż o siebie. Wyłażę ze skóry żeby znaleźć kociętom jak najlepsze domy. Naprawdę się staram i nie lekceważę żadnego realnego zagrożenia. Z miejsca odrzucam oferty, które budzą we mnie najmniejsze wątpliwości. I mam nadzieję, że stojąc nad grobem nie usłyszę o sobie przekleństwa typu "to jest bardzo zły człowiek".
Ale, póki co, Aleksik zdobył skarb największy i lata z nim po całym domu. Cała reszta ich puszystych wysokości gania za nim, jak skadzona. Bo Aleksik trzyma w ząbkach mocno pogryzioną słomkę od napojów.
A dzisiaj przy obiedzie Pawełek zapytał mnie o jakiś szczegół z mojej własnej szkolnej kariery. Niewiele myśląc odpowiedziałam:
- Nie pamiętam. Bo jestem już dosyć stara. Tak stara, że jeździłam do szkoły na dinozaurze. Zgadnijcie na jakim?
- Pewnie rower raptor. - powiedział Pawełek, który bardziej realnie potrafi sobie wyobrazić przebieg osi czasu. Ale Zosia, która aż tak dobrze tego nie ogarnia, popatrzyła an mnie z prawdziwym uznaniem i zaczęła snuć przypuszczenia:
- To musiał być dinozaur roślinożerny. Może triceratops?
No i proszę: podpuściłam dziecko i mam, co zasiałam.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw wrz 08, 2016 19:57 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

:D To dobrze, że Ci lepiej! :201440

lilianaj pisze:Z czasem skargi na syna zaczęły być jedyną rzeczą, o której pacjent w ogóle był w stanie rozmawiać. Sypały się lawinowo. Cóż, różne już widywałam sytuacje... Obserwowałam tegoż syna, gdy rano, przed pracą przychodził do rodziców, przynosił zakupy, robił i podawał im śniadanie. Obserwowałam czujnie, jak Wietnamczyk i nic niepokojącego nie zauważyłam. A dzisiaj, zamiast syna, przyszła córka, której nigdy wcześniej nie widziałam, więc wzięłam ja za nową opiekunkę. Powiedziała, że chce wyręczyć czasami brata, bo mu jest za ciężko. W tym czasie pan Jan, zgodnie z tradycją, zaczął snuć swoje żale na postawę syna. Że chce go wyrzucić z domu pod most i uczynić człowiekiem bezdomnym. Patrzyłam na tą córkę, która z coraz bardziej intensywną purpurą na twarzy, przygotowywała w kuchni posiłek. Gdy podeszłam do lodówki po insulinę, powiedziała:
- Pani mu nie wierzy. To jest zły człowiek. Całe życie męczył matkę i nas. A mój brat się jeszcze nim zajmuje. - wzrok miała poważny, twarz ściągniętą i łzy w oczach.
- Niech się pani tak nie martwi tym, co ojciec mówi i nie bierze tego do siebie. Na pewno, gdyby był zdrowy, to by tego nie robił. Ma cukrzycę, sklerozę, mózg mu źle działa. U starszych ludzi tak czasem bywa. - próbowałam załagodzić sytuację.

Wiesz, mimo świadomości że przyczyną jest choroba, mimo wiedzy o tej chorobie, którą staram się poszerzać, słuchanie ileś godzin o tym, jakim się jest złym człowiekiem, ew. jakim złym człowiekiem jest ktoś bliski (w przypadku tej pani - brat, w moim - mąż) powoduje poczucie krzywdy tak dojmujące, że można już tylko płakać.
Bo te wszystkie zarzuty są wzięte z sufitu. Nikt nie grzebie w mamy rzeczach i niczego jej nie odbiera. Nikt nie krzywdzi żadnych dzieci, zwłaszcza że w naszym domu dzieci nie ma. Nikt nigdy nie uderzył psa. Ale nie da się udowodnić, że się nie jest wielbłądem.
Mąż sam zrobił dla mamy łazienkę na parterze, lata po zakupy na każde hasło "mama by zjadła to czy tamto". Ja też się staram, no ale jesteśmy wrogami. :cry: Na szczęście nie co dzień, bo i tak już czasem nie chce mi się żyć. :(
Więc może kiedyś nie było tak źle w tamtej rodzinie, tylko teraz sytuacja stała się nie do wytrzymania, i to przesłania wszystko.
To jest choroba, która niszczy rodzinę, można o tym poczytać... :(
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Czw wrz 08, 2016 20:15 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Za dobrego chirurga!
No niestety zdarzaja sie zli ludzie :( Podziwiam tych, ktorzy potrafia sie nimi zajmowac...
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87934
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Czw wrz 08, 2016 21:21 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Maz wspaniałe dzieci :D

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Pt wrz 09, 2016 21:54 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Alwiś pojechał dziś do nowego domu. Będzie miał szczęśliwe i dobre życie. Będzie kochany. Ale... brakuje mi go.
Kocięta rosną tak szybko. Najpierw człowiek o nie drży, bo są takie maleńkie i kruche. Nie śpi się w nocy, tylko pilnuje żeby każdy dzidziuś dobrze się nassał. A potem, jest radość z każdego dodatkowego grama na wadze. I z pępowiny, która ładnie odpadła, i z kłaczków na mikroskopijnym, różowym brzuszku, i z otwartych oczek, i z pierwszych chwiejnych kroków. I wielu jeszcze innych rzeczy. A potem wychuchany skarb wyfruwa z domu o pozostawia po sobie pustkę. Trafiła do dobrych ludzi, którzy będą się nim dobrze opiekować. Czeka go udane życie. I to jest najważniejsze.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pt wrz 09, 2016 22:12 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Rzymem kciuki za nowy dom Alwisia.

I za Ciebie byś dala rade przez ten proces adopcji sprawnie przejść.

Pomysł ze wychowała bądź co bądź z Florcia cudowne kociaki.
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9834
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Pt wrz 09, 2016 22:36 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Duzo szczescia Alvisiu :)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87934
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów


Post » Nie wrz 11, 2016 6:20 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Niech bedzie szczęśliwy i kochany w nowym domku :1luvu:

A jak Florcia? Szuka?
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Nie wrz 11, 2016 13:12 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Życzę wiele szczęscia i zdrowia kociakom w nowym domu .Trzymam kciuki za kolejne dobre domki :ok: :ok: :ok:

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], lucjan123 i 23 gości