Witajcie
sobotnioniedzielnieponiedziałkowo kochane Cioteczki

Zniknęłam na chwilkę:) ale wracam...
Chyba nie miałam o czym pisać...
Koty się nie biły...
Żuczek drugą noc zasypia na swojej odremontowanej kanapie, ale tylko zasypia, potem przyłazi do nas i dalej się męczymy z jamnikiem w łóżku...
Kropka i Lunka miały próbę spania razem na stole...
Na krześle obok czuwał Kacper...
A Rambuś wylazł za furtkę na polowanie i wrócił z rybą w pysiu...(wzdłuż naszej polnej

drogi po przeciwnej stronie jest rów i płynie czyściutka woda, a tam mnóstwo ryb)
Wyczyny Cudaka obserwował sąsiad
Gdy kocurek już miał rybkę, ten ruszył w jego stronę, ale kocio było szybsze...
Sąsiad, przyszedł do nas i powiedział, że gdy Rambuś go zobaczył to dostał takiego przyśpieszenia, że o mało mu zdobycz z pyska nie wypadła...
Kocio wie gdzie mieszka, przed obcymi ucieka, ale to dla mnie żadna pociecha...
Nie wiem, co z nim zrobić, kiedy wrócił z rybką (ok.15cm) zamknęłam go w domu, my wszyscy byliśmy na zewnątrz, a kocio biegał po parapecie i płakał...skakał po szybie, tak bardzo chciał do nas, żal mi się go zrobiło...
Wypuściłam kociaka z chałupy...
Po południu przytargał mysz...
W sobotę od rana wzięłam się za zielsko wzdłuż płotu między iglakami (55m)....pieliłam...z moim krzyżem...efekty widoczne:)
Czysta ziemia, bez chwastów

i niemoc ruszenia ręką ani nogą w niedzielę
Żeby mi nie było za mało, to w sobotę znowu pogryzły mnie komary, a wczoraj z rana dodatkowej atrakcji dostarczyła mi mucha,
@ użarła mnie w rękę

a ja
uczuleniec paskudny na błonkoskrzydłe...dwie godzinki póżniej, byłam już na pogotowiu po zastrzykach...
Całe popołudnie dochodziłam do siebie...
A poza tym nic ciekawego się nie wydarzyło...

Póżniej wstawię fotki:)