Witam z krainy wiecznej zmarzliny

Niestety nie mogłam sobie pozwolić na weekendowe chorowanie - wręcz przeciwnie, weekend spędziłam baaardzo pracowicie walcząc z żywiołem...
Skoro świt w sobotę musieliśmy mocno zakombinować żeby odpalić mój samochód bo musiałam pojechać po siano... Jest bardzo zimno i konie bardzo dużo jedzą więc i częściej muszę jeździć - a tańcowanie z przyczepą i ładunkiem na takim mrozie zdecydowanie nie należy do przyjemności...

W tym tygodniu będę musiała obrócić jeszcze ze trzy razy żeby uzupełnić zapasy siana i słomy...
Zamówiliśmy też na sobotę transport węgla. Podczas rozładunku wyziębili doszczętnie dom, bo niestety do składziku na węgiel trzeba przejść przez sień i kuchnię i dwie godziny były otwarte drzwi na dwór - kiedy je w końcu zamknęłam to w kuchni miałam 6stopni

Zapłaciliśmy za węgiel straszną kwotę

ogrzanie takiego domu jak nasz jest bardzo trudne i koszty niestety olbrzymie

No ale przynajmniej możemy spać spokojnie że mamy teraz zapas opału...
No i walczyliśmy z TZtem cały weekend żeby ocieplić stajnię i przywrócić wodę - oczywiście odmrożenie całej instalacji i poideł jest niemożliwe bo temp jest poniżej zera a rury idą po ścianach na wierzchu - ale bardzo chciałam żeby chociaż odmrozić kran, bo noszenie wody z domu w takiej ilości jest ponad moje siły... Niestety, mimo zrobienia solidnego ocieplenia rury i kranu wodę miałam tylko wczoraj po południu i wieczorem - dzisiaj rano znów jest zamarznięta i musiałam nosić z domu
Nieźle nam daje popalić ten atak mrozów
Dobrze że już luty i taka pogoda nie może trwać długo bo wiosna mam nadzieję jest tuż tuż

Koty wolnożyjące na szczęście mają się w miarę dobrze tzn te co mieszkają w naszych zabudowaniach bo one w ciągu dnia bez przerwy kręcą się na parapetach za miską ciepłego jedzenia. Natomiast koty z dalszych okolic które zwykle przychodzą do nas rzadziej - teraz prawie w ogóle się nie pojawiają... Mam nadzieję że uda im się przeżyć tą falę mrozów
