Justa pare razy sie klocila z Mankiem

np ostatnio, gdy po kryzysie zdrowotnym niewiadomego pochodzenia, podczas ktorego koti mial przymusowa glodowke. Z reszta on sam nawet mieskiem sie nie interesowal, wiec to zaniepokoilo bardzo. Po tej glodowce "zarlacz wielki" mial ochote pozrec przyslowiowego konia z kopytami

ale Justa mu na to nie pozwalala. On sie wkurzal o to i popyskowal troszke do niej, ona do niego tez, ze nie dostanie wiecej miesa...

Jeszcze w kwestii spacerow: Polecamy brac ze soba jakis nieduzy transporter zawsze na spacery. Manius, kiedy czuje sie niepewny, bo np widzi z daleka psa, kiedy czuje zblizajace sie potencjalne zagrozenie lubi sie w tym transporterku schowac i przeczekac chwilke lub dwie, az zagrozenie minie. Gdy poczuje sie bezpieczny sam sobie wyjdzie. Sam wchodzi, sam wychodzi, ale oczywiscie mimo tego nadal jest na szelkach i smyczy. Wystarczy tylko transporter postawic na ziemi, przymknac drzwiczki i przeczekac najgorsze. Taki z niego inteligencik

jeszcze jedno mi sie przypomnialo: radze na wszelki wypadek wszelkie wieszaki itp albo dodatkowo wzmocnic albo zdjac od razu, bo Maniek zrobi z tego demolke

Juscie zarwal oczywiscie garderobe, do tego stopnia, ze ta wypadla z hakiem

Cale szczescie nic sie nikomu nie stalo, zaden kot nie ucierpial. Maniek jest poprostu szalony, czasem niczym male dziecko niesforny, ma czasem takie pomysly na zabawy, ze glowa portafi rozbolec. Jest poprostu rozpieszczonym do granic mozliwosci typowym jedynakiem

Szkoda, ze nie znamy jego wczesniejszej historii. Probowalam podpytac w kwiaciarni, pod ktora go znalazlam (czesto tam byl dokarmiany), czy cos o nim wiedza wiecej, czy to czyjs kot, czy ktos wyrzucil go itp. Po raz pierwszy widzialam go tam juz z pol roku wczesniej. Niedaleko sa dzialki, domki jednorodzinne w zabudowie szeregowej, za kosciolem tez kilka domkow jednorodzinnych, tak wiec nie zdziwilabym sie, jakby sie okazalo, ze on gdzies z tych terenow wlasnie pochodzi.
Krotko po tym, jak go Justa przygarnela do siebie na tymczas specjalnie przez jakis czas czesto chodzilam na rynek i w okolice rynku w poszukiwaniu ew.ogloszen pt: "zaginal kot", ale niestety nie bylo nic takiego. Wiec nawet jesli byl czyjs a byl wychodzacy, to nikogo nie obchodzilo jego znikniecie, nikt sie nie zainteresowal, nie szukal go....

A on tak sie garnal do ludzia... Za jedna znajoma pania ktora mieszka niedaleko mnie, raptem ok.2-3 minuty piechota, tyle co przejsc 2 przecznice... Manius szedl za ta pania kiedys az pod jej blok, az do klatki. Nie tylko pewnie w poszukiwaniu jedzenia, ale pewnie i w nadziei, ze go ktos przygarnie, pokocha, ze bedzie czyims kotkiem, ze bedzie wazny dla kogos... A ludzie tylko przechodzili, popatrzyli, pozachwycali sie, jaki to sliczny kotek, byly "ochy" "achy" itp.... i na tym sie skonczylo. Moze jedna czy dwie osoby go pomizialy troszke... Straz miejska z daleka stwierdzila, ze to dziki kot....

A on chcial tylko byc kochanym.... A tak nim poniewierano....

Tymbardziej podziwiam go, ze jest taki ufny, taki lagodny, ze tak kochac potrafi po tym co przeszedl

Najwyzsza wiec pora na odwrocenie karty losu na te lepsza strone

Jeszcze wiele lat przed nim wspanialego zycia, jeszcze zdazy pogwiazdorzyc bardziej, bo mu sie pewnie od tej milosci i rozpieszczania w DS poprzewraca w lepeczku jeszcze bardziej

A niech zadziera nosa, a co!

Na zdrowie
