Ziemosław pisze:Perełeczka chciała zamordować Vaderka
i udało jej się?

to ten nowy zakup?
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Ziemosław pisze:Perełeczka chciała zamordować Vaderka
Ziemosław pisze:Tak, ten nowyi jeszcze go nie unicestwiła
Ziemosław pisze:Dopracowe ciacha na jutro
Drożdżowe ze śliwkami i fasolowe dla bezglutenowej koleżanki i reszty, co się skusi
Ziemosław pisze:Wiecie co, od wczoraj jestem taka irracjonalnie zła... trochę jak Harry Potter kiedy nosił magiczny amulet-horkruks.
O co chodzi. Do 15 pracowałam sobie w domu, następnie Michał pojechał na squasha a ja posiedziałam w grocie solnej. Potem pojechaliśmy do moich rodziców pozrywać brzoskwinie (przysięgam, na widok słoików i brzmienie słów: piwnica, kompot, dżem i ogórki mam ochotę coś rozwalić).
Na potem Michał wymyślił, że pojedziemy w końcu po tę pralkę z odkurzaczem. Mieliśmy zabrać jego mamę bo chciała kupić mikser koleżance z pracy, która dzisiaj ma urodziny - powodzenia w kupowaniu prezentu na dzień przed o godzinie 19... no i tu się chyba moje nerwy zaczęły.
Fakt nr 1: Michał ma w pracy taki system wewnętrznych punktów gdzie za odpowiednią ich ilość można wybrać sobie nagrodę - jedną z dostępnych jest bon na 50 zł do MediaMarktu, taka karta podarunkowa. Michał więc sam zbierał te talony, odkupował je od kolegów, wszystko po to aby jak najwięcej uzbierać. No i uzbierał 1050 zł, czyli 21 bonów po 50 zł.
Fakt nr 2: dzisiaj Michała ojciec ma urodziny. A jak urodziny to ciasto w pracy, a jak praca w Rossmanie to 2 ciasta... więc jadąc, teściowa postanowiła jedno, jeszcze ciepłe ciasto mu zawieźć żeby "już targać rano dwóch nie musiał"... no nic, pojechaliśmy do tego pasażu. Tylko, że w pasażu jest Saturn, a nie Mediamarkt. Ale to jest w sumie jedna marka, sklepy oferują to samo, ceny identyczne, więc poszliśmy zapytać w obsłudze klienta czy nam te bony przyjmą. Pan powiedział, że tak, oczywiście, bez problemu.
No dobra, to poszliśmy zamówić pralkę i wziąć odkurzacz. Miksera satysfakcjonującego teściową nie było, więc potem mieliśmy jechać jeszcze do innego sklepu. I tu zaczęły się problemy, bo na kasie kobieta zobaczyła te bony i mówi: "co to jest? ja tego w życiu nie widziałam?" i zawołała koleżankę. Ta wzięła jeden z bonów i poszła go sprawdzić, a w międzyczasie na jedynej otwartej kasie zrobiła się duża kolejka i trzeba było klientów obsłużyć. Po 15 minutach stania i patrzenia z boku kasy na sznureczek klientów (teściowa już poszła usiąść bo bolały ją nogi) Michał zapytał jak długo to jeszcze potrwa. Usłyszał "nie wiem" przez zaciśnięte zęby... "Koleżanka" przyszła z tym bonem i mówi że ok, oni nam zrabatują te 50 zł, ale muszą zabrać bon (serio? a do czego miałby nam służyć zużyty?). Na co ja mówię że my mamy tych bonów na 1050 zł, co wywołało u tej kobiety niemal panikę. Wróciła do swojego stanowiska, a ta na kasie dalej kasuje i kasuje i kasuje... Michał poprosił o wezwanie kierownika bo minęło już 40 minut a teściowa zaczęła marudzić o ten przeklęty mikser.
Kierownik przyszedł, powiedział że to są bony MediaMarktu i oni tego na oczy nie widzieli wcześniej, a poza tym - uwaga - na kartce jest wpisany adres strony sklepu z literówką i oni podejrzewają że to próba oszustwa, że co będzie jak jutro ktoś z takim samym przyjdzie... No to Michał mówi, weźcie mi to anulujcie, ja pojadę do Media i tam mi przyjmą bez problemu. Ale oni byli tak łasi na kasę (3,5 tysiąca piechotą nie chodzi), że nie pozwolili nam wyjść bo "usiłowali" ogarnąć te bony. W końcu jakaś babka przyszła i powiedziała, że one normalnie na kasę wchodzą jako karta podarunkowa, tylko do każdego zeskanowanego kodu trzeba wbić pin (również podany na karcie). Kasjerka, jak to usłyszała, to zaczęła się awanturować że jak to, już prawie 21 a ona ma jakieś karty skanować? No cóż, trudno. Wzięła się za to, kolejka klientów urosła chyba do 15 osób, a ona skanowała, wbijała PIN, i tak 20 razy. Przy ostatnim kodzie system wywalił jej błąd i wszystko poszło się... Okazało się, że maksymalnie można przyjąć 20 kart, a my mieliśmy 21. Toteż zabrała się do powtórnego skanowania, zrezygnowana teściowa poszła po ten mikser który jej nie pasował, koniec końców za pralkę i odkurzacz weszło 17 bonów, za mikser 2, a został nam 1. Poszliśmy jeszcze umówić datę dostawy pralki, wyszliśmy z pasażu równo o 21. Plecy i nogi bolały mnie jakbym była co najmniej 20 lat starsza...
Po przyjściu do domu okazało się, że w naszym pokoju jest duszno jak cholera. Otworzyliśmy okno szeroko na 10 minut wygoniwszy koty. Niestety nie przyniosło to efektu... Zasnęliśmy w 30 sekund oboje, ale budziłam się kilka razy cała mokra. O 4 rano Franek zaczął drzeć ryja, więc wstałam i nałożyłam im saszetkę. Po 20 minutach, jak już się nażarł, znowu zaczął miauczeć... Michał przez sen zaczął mnie szturchać, że mam coś z nim zrobić. Wstałam, położyłam go na drapak, uciekł, miauczy. Wstałam, przytuliłam go do siebie, uciekł, miauczy. Rzuciłam w niego poduszką. Miauczy. W końcu dałam mu kilka chrupek na szafę i tam został do 5 jak Michał wstawał do pracy...
Dzisiaj rano zaspałam, nie zjadłam śniadania. Zanim się ubrałam byłam już cała mokra. Wdepnęłam w rozlaną przez Franka wodę. Zapomniałam komputera, musiałam wrócić. Uciekł mi autobus. W biurze klima jest ustawiona chyba na 18 stopni bo zamarzam. Ekspres do kawy jest zepsuty... Mam wszystkiego dość, tej absurdalnej pozerskiej pracy, której zostały mi łącznie 3 dni. Mam dość upałów, dusznego pomieszczenia i teścia, który już tak działa mi na nerwy, że klnę na niego pod nosem.
Ech...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 10 gości