Miau.
Duża dziś jest strasznie smutna i ja też. W zeszły poniedziałek umarła Florka
Rano byłyśmy u Pana Doktora i mruczałam, jak mnie oglądał.
A wieczorem okazało się, że mamy nową sąsiadkę, dwuletnią czarną kotkę Lunę.
FasolkaO Florce nie mogę dziś pisać.
Napiszę o kotce Lunie. Wybiegła zza drzwi sąsiadów, z wynajmowanego mieszkania, za nią wybiegł sąsiad i sąsiadka też. Są nowi, mieszkają dwa tygodnie, ale z moją zdolnością rozpoznawania ludzi...
Kotka ma dwa lata, pochodzi z krakowskiego schroniska, chorowała na katar i grzybicę. I nie wiadomo, czy była sterylizowana, w schronisku powiedzieli, że nie ma jak tego stwierdzić, bo usg nie zawsze pokazuje. I spokojnie wydali kotkę. Nie powiem: moja wrodzona ufność do schronisk wzrosła maksymalnie po wysłuchaniu tej opowieści.
Kotka podobno cały czas tak się zachowuje: lubi wybiegać i ciągle miauczy. Na moje oko ma nieustającą ruję. Musiałam powiedzieć krótki wieczorny wykład:
- że wyżej mieszka suczka, a naprzeciwko drzwi do mieszkania pies i że kotka, choć podobno wcale nie biegnie do windy, ani na schody, kiedyś się przerazi i ucieknie (a w poprzednim mieszkaniu przechodziła z balkonu na balkon. W tym balkonu nie ma, ale jest bardzo blisko do wejściowych drzwi, to małe mieszkanie, znam je, bo znam właścicieli);
- że kotka musi zostać zaniesiona do mądrego lekarza.
Załamka. Kotka, wzięta przez Pana na ręce, polizała mnie po nosie. Jest miła. Martwię się wizją biednej kotki i gromadki maluchów.