Ano
Raz nie było prądu prawie dobę, po nocy zrobiło się 17 stopni, zimno, ale akurat wszyscy wybyliśmy do miasta: Kubek do pracy, Olga do szkoły a ja z Maciem na przegląd do doktorów. A że babcia z dziadkiem w mieście, to tam czekaliśmy na telefon od zaprzyjaźnionej sąsiadki, czy już jest prąd

Jak wróciłam, było 14 stopni. Później nie było prądu po 3-4 godziny, szło zdzierżyć w kuchni przy bajkach z laptopa
Na szczęście zawsze jest to wyjście, że można do dziadków wyskoczyć
...
U nas też futro kocie już fruwa. No i Fredek lata jak kot z pęcherzem na dwór i do domu, albo siedzi na tarasie i wiosny czeka...
A Moherek, malutek, rujki dostał
