jeju, Kasia...

jestem w szoku, nie wiem, co napisac... mialam nadzieje, ze jeszcze nie teraz, ze jeszcze z pol roku conajmniej.... Tak mi przykro... Przytulam... Pyniu...[*] Najwazniejsze, ze nie cierpisz juz, juz nic nie bedzie bolalo...
Skoro zaczela siniec, jak piszesz, to juz naprawde bylo bardzo ciezko, dobrze, ze nie pozwolilas jej dluzej cierpiec. Zasnela spokojna.
Domyslam sie, jak ci ciezko na duszy-w tak krotkim odstepie czasu 2 koteczki...

ewan pisze:Każde takie rozstanie boli i czas nie leczy ran, może tylko łzy wysychają.
racja, przekonalam sie o tym na wlasnej skorze, po raz pierwszy gdy kilka lat temu odszedl moj koci ziomal-kotek mojej kolezanki. To byl moj najlepszy przyjaciel, a niedawno dowiedzialam sie o smierci jednego koteczka, ktorego kochalam najbardziej na swiecie, ex tymczas kolezanki, adoptowany 3 lata temu. Gdy niedawno zadzwonilam do jego Panci zeby sie umowic na spotkanie, bo tak bardzo stesknilam sie za Alexem, tak bardzo chcialam go zobaczyc... uslyszalam, ze Alexa zabral FIV... W dodatku stalo sie to ponad rok temu, wczesniej pojecia o tym nie mialam ani ja ani kolezanka ktora go tymczasowala.

On mial moze z 1,5-2 lata, Awatar-moj ziomal-moze max.3... Ale to nie ma znaczenia w jakim wieku byl kot-boli tak samo. Plakalam po Awatarku-moim najlepszym przyjacielu, placze po Alexie-najwiekszej kociej milosci mego zycia... Nie wiem, co by sie ze mna dzialo, gdyby ktorys z tych kotkow mieszkal ze mna... Tak wiec Cie doskonale rozumiem...
Placz, jesli tego potrzebujesz...