emkamara pisze:kamari pisze:Melduję uprzejmie, że Coco jest kotem wysokogórskimPróbujemy właśnie przemeblować pracownię i zrobić mi miejscówkę do dziennej drzemki - czyli chłopaki robią kanapę
, a ta mała cholera jest wszędzie i na każdej wysokości
Już byśmy skończyli, gdyby nie konieczność uważania na Coco. I na Myszola oczywiście
Bo to spółka zoo i nie da się ich pozbyć
![]()
Ciekawa jestem, jak Megana robi remont w domu i nie ma problemów ze zwierzakami
Kamari myślisz, że znajdzie się dla Ciebie kawałek miejsca na tej kanapie?
Pisałam jakiś czas temu z prośbą o Twoją radę na podniesienie odporności kotka bez HIV. Nie radzi sobie z Herpes, ciągłe zapalenia spojówek. Główny/jedny objaw zew. to łazwienie. Jak dotąd pomogły tylko na kilka tygodni zastrzyki podnoszące odporność. Czymś szczególnym futrujesz swoje mniej odporne typu Myszol?
Witaj


Prawdę powiedziawszy takich kotów jak Myszol (czy Jasiu), z obniżoną odpornością - nie traktuję niczym. Można w nie pchać chemię, ale ide za radą jednego z moich wetów "niech pani da spokój temu kotu" - i bazuję na żywieniu.
Na pewno to szokujące, ale Myszol ... Myszolka już tyle leczyłam, kłółam, dawałam pastylki, modliłam się nad nim... (to nie jest śmieszne)... o płaczu nie wspomnę

Wiem, że czasem mam dziwne poglądy (nawet nie czasem), ale...
Według moich wieloletnich obserwacji okres pierwszych 4-5 miesięcy życia kota jest newralgiczny. Potrafią co chwila wychodzić jakieś choróbska i doprowadzać kota na skraj śmierci. Walczy się o nie, jakby w kraju brakowało kotów

Osobiście uważam, że liczą się - wrodzona odpornosć i żywienie.
Osłabionym kotom (często łapiacym cos tam) podaję immunodol (beta glukan), ale przede wszystkim mięso i kocie mleko (z tych specjalistycznych).
Myszol i Jasiek wyrośli na wielkie mocne koty. I chociaż Jaśkowi co jakiś czas trafia się smarkanie, związane zresztą z powiązaniem oczy i zatok, to wygladają świetnie i są silni.
Jedzenie mięsa, do tego produkty mleczne (naturalny jogurt i śmietana) oraz tran i propilis są najlepszym środkiem.
To oczywiście moje zdanie.
Można podawać antybiotyki w nieskończoność, pchać w nie chemię, mordować leczeniem u weta.
Myszol umierał trzy razy. Najpierw z głodu, chociaż była karmiony przez matkę. Potem na kk (tak zwany zespół różnych objawów


Nie rósł, był skrajnie chudy i chory...a nagle wszystko wróciło do normy.
Wyrósł na okropnego i wstrętnego małego dziadygę, którego absolutnie nie kochamy i chętnie pozbędziemy się przy pierwszej okazji

A tak poważnie - w życiu nie oddam




Ale sie rozpisałam... i to nie na temat...

W jedzeniu jest wszystko. W jedzeniu, nie w saszetkach czy suchej karmie. To jest moje zdanie. Odporność i zdrowie.
Dziewczynki z problemami jelitowym (Amelka, Ominia i Niusia i Coco) były na początku na specjalnych saszetkach. Od dłuzszego czasu są na mięsie. I skończyły się problemy z kupiną.
Nie znam się na herpesie, czasem łzawi z oczu Małej Czarnej i Antosiowi, chociaż są całkiem zdrowi. Myślę, że kotom po prostu czasem łzawi z oczu, tak jak ludzim czasem cieknie z nosa


Ale się rozpisałam i nafilozofowałam...I nic nie pomogłam

Ale miejsce na kanapie jest

Kanapa też, chociaż już mocno obłożona
