Wpadłam w histerię

Już nie panuję nad nerwami. Dzisiaj, gdy wyjeżdżałam do Łodzi po południu, po wyprowadzeniu samochodu za bramę przypomniało mi się, że zostawiłam w domu telefon. Wróciłam, ale brama już była przymknięta. Gdy zamknęłam za sobą drzwi od domu klucze zostawiłam w zamku, potem za sobą zatrzasnęłam bramę i dopiero po powrocie połapałam się, że nie mam kluczy. Na szczęście zaczęłam chłodno analizować, jak to było od momentu wyjścia i skojarzyłam, że najprawdopodobniej klucze są w zamku. Sąsiad przyniósł drabinę, przelazłam przez siatkę i dostałam się do domu. Cała dygotałam, tak byłam zdenerwowana. Bo co by było, gdyby tych kluczy w drzwiach nie było? Fiona na dworze (już bardzo chłodno), koty w domu.
W drodze powrotnej cały czas się zastanawiałam nad tym, jak opiekowałam się psicą, że cały czas ma te stawy w nie najlepszym stanie. Porwałam się z motyką na słońce. Gdy kot spojrzy niewyraźnie, to ja od razu zauważam, wystarczy, że któryś zachowuje się niewyraźnie. A opiekę nad psem powinnam zacząć od jakiegoś zdrowego, bezproblemowego pieska. A ja adoptowałam psicę, która wymaga naprawdę dobrej opieki, szczególnej troski. Mnie tymczasem nie ma całe dnie w domu. W efekcie pies jest u mnie pół roku, a ciągle stawy ma w złym stanie. Dałam ciała. Nie powinnam podejmować się opieki nad psicą. Już czuję, jak mnie jutro wetka zburczy za jej stan. Bo psica ciągle lekko kuleje. A wetka mówiła, że może uda się doprowadzić do stanu, że Fionka będzie kuleć tylko nieznacznie.
Ech, jeszcze tylko 12 godzin. Kupiłam jej dzisiaj śliczny kubraczek

Zieloniutki z białymi tasiemkami. Weszłam tylko do sklepu, bez wchodzenia do gabinetu. Poprosiłam o ubranko dla owczarki niemieckiej i pan przyniósł mi w rozmiarze XL. Jak rozwinęłam, wydawało mi się, że będzie za małe. Dobrze, że wyszła z gabinetu CC i od razu zapodała, że dla Fionki to koniecznie XXL. Mam wielką psicę

Taka wielka i taka łagodna.
Będzie dobrze, nie ma innej opcji. Pies srał na te listwy mleczna, byleby się sterylka udała bez problemu.