SecretFire pisze:Aniu albo Kasia, prosze napiszcie cos wiecej. Tak sie martwie o Was!

Mieciu się najadł po przyjeździe z badań, poszedł do pokoju i się położył na boczku. Kasia myślała, że zaraz się przewróci na plecki, ale nie, zaczął się siny robić. Złapała kota i biegiem z nim na rękach do weta tu koło nas. Ja za nią w auto.
To były tylko sekundy...niestety.
Następnie pojechaliśmy z nim do wetki gdzie robiliśmy badania zapytać o sekcję gdzie robią. Następnie do Łodzi do zakładu higieny weterynaryjnej na Ploretariacką, ale tam powiedzieli, że kota potem nie oddają....i go nie zostawiłyśmy.
Następnie pojechałyśmy do centrum Seidla, ale Dr. Ania odradziła sekcję.
Przywieźliśmy Miecia do domu.
Dzisiaj go pochowamy z resztą koteczków, które odeszły w tym roku.
Nie wierzę, że go już niema!!!
