Mój Pięciokot cz.12 Paaadaaaa śnieeeeg... :o

Jejku , już poniedziałek :crying:

Tak. Teraz to już dogorywka - Rajmund zaraz jedzie na lotnisko po ludzi, po południu musi się zdrzemnąć przed nocką, potem do pracy, rano lulu, wstanie późnym popołudniem, wieczorem do pracy, rano lulu... Wieczorem na lotnisko ze mną. I dwa dni przelecą. A ja? Jeszcze mu upiekę chleb bo się kończy a niech ma jeszcze, ugotuję na bieżąco i coś "na zapas"... W dodatku mam od wczoraj stresik - albo się udało albo nie...

kinga w. pisze: W dodatku mam od wczoraj stresik - albo się udało albo nie...

to trzymam kciuki, żeby się jednak udało :ok:

Agata&Alex pisze:
kinga w. pisze: W dodatku mam od wczoraj stresik - albo się udało albo nie...

to trzymam kciuki, żeby się jednak udało

NO to ja tez trzymam :ok:

Dziewczyny, trzymajcie! Możecie też sobie wizualizować, tylko mi się nie nabijać po kątach. :mrgreen:

Idę do "szpary" po olej i jajka - mam natchnienie na placki po węgiersku. Rajmund bardzo lubi, będą na obiad.

kinga w. pisze:Dziewczyny, trzymajcie! Możecie też sobie wizualizować, tylko mi się nie nabijać po kątach. Idę do "szpary" po olej i jajka - mam natchnienie na placki po węgiersku. Rajmund bardzo lubi, będą na obiad.

My poważne kobity i nabijać po kątach się nie będziemy

Trzymam kciuki bardzo mocno :ok:

Obiadek się smaży, ja sobie z doskoku. Kurcze, powrót mogę mieć wesoły. Rajmund na lotnisko jedzie po tych samych ludzi co miał wczoraj jechać. Czemu? Ano, wczoraj mieli wylatywać z Polski o 7:30 wieczorem... Nie wylecieli. Wersja pierwsza brzmiała opóźnienie lotu. Ok. Rajmund bezczelnie zadzwonił na lotnisko - minimum 3 godziny opóźnienia bo Pyrzowice przejmują ruch dolotowy z Dortmundu. Aha. To czekamy. W środku nocy sms - "wylot jutro 10:40" Jakże nam przykro - jeszcze jedna noc bez naszego ulubionego "kanapowego zimioka". :twisted: