maueczarne pisze:Georg-inia pisze:Noc Kairu. Kamień o dużej mocy, ciemny, mroczny, a mimo to pełen życia. Idealnie do Magiji pasuje.
Tak się wtrącę, bo trochę na kamieniach się znam. Noc Kairu to tzw. manmade, czyli
wytwór człowieka a nie ziemi. Mocy, które przypisywane są minerałom nie posiada.
Onyks czarny i mroczny, a oszlifowany błyszczy cudownie

jak to mówi nasz kolega Wituś - "no i ch...j, ale ładnie tańczę"

Noc Kairu ładna jest jak nie wiem. Onyks jest inny całkiem, mam kilka naszyjników z onyksu
Madzia, Lolka się popsuła trochę

Tylko się nie martw, nie całkiem, troszeczkę tylko i już byliśmy u Cioci Ani. Po pierwsze znalazłam na niej strupolca, na kostce. Ona ma tyle plam i plamek, że w ogóle tego wcześniej nie zauważyłam, dopiero jak się kotłowałyśmy na łóżku to mi pod palce weszło takie chropowate. Oczywiście zeskubałam to, bo brudne, z glebą było. Smaruję poleconym przez Pozytywkę Tribiotykiem, Ania W mówi, że dobrze, żeby smarować. A po drugie - dziś zaczęła kuleć na prawą rękę. Obejrzałam jej to, ale nic nie znalazłam, a ona coraz bardziej tę łapę w górze zaczęła trzymać, więc zaraz wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy. Nie wiem, nikt nie wie, boli jeden palec i nadgarstek, może z rozbiegu wpadła w jakąś dziurę i naciągnęła ścięgna. Dostała tabletki jakieś, po pół dwa razy dziennie.
A Wiesiek dopiero wczoraj mi się przyznał...
Jak byłam w pracy to wypuścił psy na dwór. Strasznie dziamotały przy bramie, ale nie zwracał uwagi. W końcu przestały, Wiesiek je zawołał i przybiegł tylko Rastek

Szczęście moje zbladło, serce mu do gardła podeszło, no ładnie, szczekały bo się bronić chciały, a tu ktoś UKRADŁ LOLKĘ!!! Najpierw Buba została dwa razy zgubiona, a teraz nam Lolkę z zamkniętego podwórka ukradli. Przez 15 minut popitalał po podwórku, zaglądał wszędzie, płot centymetr po centymetrze przeglądał, czy jakoś nie wyszła, no nie ma! kamień w wodę. Jak już wziął telefon, żeby do mnie dzwonić, to Blondynka wylazła zza domu, tam w tych chaszczach przy płocie od Benka siedziała i nic! zero reakcji na wołanie!
Dwa dni Wiesiek potrzebował, żeby ochłonąć na tyle, żeby się przyznać do akcji. Udało mi się zgubić kilka razy kocięta w mieszkaniu, owszem. Ale 12-kilogramowego psa?
