Trudno zrobić coś na siłę, bo przegrani mogą się łatwo odegrać, robiąc krzywdę kotom. Nie upilnuje się

Ale może trzeba pogadać z zarządem...
Można by też napisać pismo do zarządu w imieniu... mieszkańców spółdzielni. Trzeba napisać gotowca i pochodzić po mieszkaniach, prosząc o podpis. Tylko to stresujące i bardzo czasochłonne.
Ja tak kiedyś zrobiłam, jak administracja wspólnoty na Wólczańskiej 21 wstawiła nowe, obite blachą drzwi do pomieszczenia, w którym koty się chroniły i miały jedzenie, wchodziły tam przez otwór wyciętyw drzwiach. Chciałam, żeby taki sam otwór znalazł się w nowych drzwiach. W administracji powiedzieli, że musiałaby o to poprosić wspólnota. Napisałam pismo w imieniu zarządu wspólnoty, z gotowym pismem panie pomagające karmić koty na tym podwórzu poszły indywidualnie do każdego z członków zarządu. I kilka osób podpisało! Liczylam na ludzkie lenistwo

i niechęć do odmawiania w bezpośredniej rozmowie. Gdyby poprosić o napisanie pisma w kociej sprawie, nikomu by się nie chciało. Tak jak pewnie osobom przeciwnym wycięciu otworu i kotom w ogóle nie chciało się pisać pisma, żeby otworu nie wycinać. A jak można było pozbyć się osoby dzwoniącej do mieszkania i przeszkadzającej w pracy lub odpoczynku przez prosty podpis, to udało się zabrać chyba 3 podpisy członków zarządu (tych obojętnych wobec kocich spraw). I otwór wycięto.
Wiadomo, każda sytuacja jest inna. Ale opisałam moją sytuację, bo może coś się przyda.