» Wto lis 17, 2015 20:15
Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia
Chciałam żeby Paweł nauczył się solidności na własnej skórze. Nie poganiałam go za specjalnie, żeby przeczytał lekturę, choć książka ma prawie pięćset stron. No i przeczytał połowę, a dziś był sprawdzian. Piątkę z plusem dostał. Obejrzał film i przeczytał opracowanie... "Wrzuć szczęściarza do wody, a wypłynie z rybą w zębach" - to przysłowie jest właśnie o Pawle. Nakazałam czytać lekturę do końca.
Miałam zamiar pojechać dziś do Muzeum Narodowego, żeby przez godzinę pooglądać obrazy. Ale zadzwonili do mnie z Zosi szkoły językowej, z prośbą o wniesienie opłaty i odebranie dodatkowych podręczników. Na Białołęce. A jak wróciłam do domu, to zastałam koty w konfiguracji: w dwuszeregu zbiórka. Głodne oczywiście. Jak wracam z pracy, to pierwszą czynnością jest umycie rąk i nakarmienie kotów. Tak było i dziś. Ale Florcia, chociaż o obiadek prosiła dość natarczywie, to jednak jeść go nie chciała. Śniadankiem też wzgardziła, ale zlekceważyłam to, gdy tylko rzuciłam okiem na pustą miskę z zostawionym na noc suchym jedzeniem. Tak więc kocica jeść nie raczyła. Raczyła za to kucnąć sobie na dywanie raz po raz wymiotować żółciową treścią. A potem skuliła się w chlebek, wpędzając mnie w panikę podejrzeniem, że boli ją brzuszek. Poleciałam po transporter i powiozłam dziecko do weta na Płochocińską. Gwiazdka moja ma rozpulchnione i zaczerwienione spojówki, co wskazywałoby ewentualnie na Herpesa. Ale z oczu jej nie cieknie. Ma również powiększone węzły chłonne podżuchwowe i podkolanowe. Brzuch miękki, bez obrony, leciutko zagazowany. Temperatura trzydzieści osiem i dwa. Padło podejrzenie, że mogła coś połknąć. Po prawdzie, to ona podgryza papier toaletowy, jak ów wkurzy ją biernością. I lubi połknąć kłaka, jak jakiś znajdzie. Nie raz już jej wyjmowałam takie świństwo z buzi, jak zdążyłam ją wcześniej złapać. Dlatego muszę mieć czysto w domu. Wetka już chciała Florcię niemal reanimować, ale trudno wdrożyć taką specjalistyczną procedurę, gdy kot stawia czynny opór. Skończyło się na zdjęciu RTG, kroplówce, Tolfinie, Cerenii i witaminach. A Florcia, to nie jest potulna owieczka Orbiś, którą można by niemalże spokojnie wydoić. Ma swoje zdanie oraz zdolności obronne w paszczy i nie waha się ich użyć, gdy stwierdzi, że czas na samoobronę. Chociaż dziś się zawahała, jak zastosowałam wobec nie przymus bezpośredni w celu unieruchomienia. I zamiast mnie ugryźć podjęła próbę ucieczki. Tak ze sto razy. Wiła się, jak piskorz. I bała się bardzo. W oczkach niebieskich miała tyle przerażenia, że aż mi samej się płakać chciało. Ale kocham moją Florcię i chcę, żeby była zdrowa, jak byk. Więc wytrzymałyśmy. Najbardziej ucierpiał... mój portfel. Podałam jej wieczorem parafinę. Na wszelki wypadek. Jakby nie było do jutra poprawy, to pobieramy krew i włączamy antybiotyk. Wetka kazała zamknąć ją w łazience i obserwować, czy zrobiła kupę z kłakiem. Ale nie zamknę jej absolutnie. Nie dość, że się źle czuje, to jeszcze ma siedzieć tam sama?
Martwię się.
Upiekłam gofry na pocieszenie. Dziś miałam okazję przywdziać ciężkie ołowiane wdzianko w pracowni RTG. Jak będę jeść słodycze, to się zrobię taka ciężka i bez tego kaftanika bezpieczeństwa RTG.
Ostatnio edytowano Wto lis 17, 2015 20:20 przez
lilianaj, łącznie edytowano 1 raz