wiolik44 pisze:Zastanawia mnie czy gdybyśmy wcześniej trafiły z nimi na stół to byłoby lepiej? Czy może wcześniej by zaczęły cierpieć po operacjach, a i tak nic nie dałoby się zrobić. Za dużo pytań i wątpliwości niestety. Nie wiem kiedy pozbędę się tego ucisku na sercu, to jest cena za miłość. A te wasze kicie na zdjęciach dziewczyny są cudne:-)
Też o to pytałam i uzyskałam odpowiedź, która mnie uspokoiła, bo sugeruje że nie bardzo było na co i jak reagować wcześniej. Taki rak u zwierząt rozwija się błyskawicznie i moja wetka mi mówiła że to jest kwestia tygodni a nie miesięcy. I nie było szans na wykrycie go wcześniej, bo nawet gdybyśmy wykryli to takiego raka rozlanego nie dało by się wyciąć i my żyłybyśmy ze świadomością że nasz kot umrze. Być może kotek czuł się źle dopiero na dwa tyg przed śmiercią, i to też nie tak od razu. Tak mi to wetka wytłumaczyła. Powiedziała, że gdyby to był twardy, zwarty guz to dałoby się go wyciąć a tego się nie dało, bo był jak słonina rozlany na jelita i kreskę i sama nie wiem na co jeszcze. Kiedys rozmawiałam z inną wetką i też mówiła, że guz złośliwy bardzo szybko zabiera kota, w kilka tygodni a nie miesięcy. Ja wciąż chodziłam na kontrolę z kotkami ostatnio. Dwa tyg przed jego śmiercią była badana krew i wyszła dobrze.