Moje koty XV. Gdy budzi się potwór :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sie 28, 2014 21:16 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

wychodzisz do weta z kotem, a wracasz z dziurą w sercu :(

KotkaWodna

Avatar użytkownika
 
Posty: 2588
Od: Pon kwi 07, 2014 21:26
Lokalizacja: Dwie Rzeki

Post » Czw sie 28, 2014 21:43 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

:cry:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw sie 28, 2014 21:44 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

A jeszcze martwimy się Buraniem. Bo był wczoraj na badaniach kontrolnych. Morfologia bardzo ładna, biochemia - wątroba ok, kreatynina ładnie w normie, ale mocznik podwyższony - 102.
Na wyniki testu PCR czekamy.

Mam nadzieję, że białaczka nie uderzyła w nerki :( Za jakiś czas się skontrolujemy i zobaczymy. Tak ogólnie to bury w dobrej formie. Waga, futro, apetyt, samopoczucie. No żeby tylko choróbsko poszło precz!
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 29, 2014 12:10 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Amica pisze:
Slonko_Łódź pisze: tu czytam, że przy bardzo troskliwej opiece koty żyją 17-18 lat....

Moja Sonia ma 17 lat, 1 miesiąc i 14 dni. I wierzę, że pożyje co najmiej do dwudziestki, a może i dłużej. Żadnych 18 lat nie przyjmuje do wiadomości.


O to, to! Ja też się nie godzę na odejście mojego Jadowitego Kota :ok: Wprawdzie widzę, że się starzeje- nie daje sobie rady z futrem (jest długowłosa, robią jej się kołtuny na tyłku i w pachwinach)- ale mam nadzieję, że ten proces będzie jednak trwał i trwał....

casica pisze:A jeszcze martwimy się Buraniem. Bo był wczoraj na badaniach kontrolnych. Morfologia bardzo ładna, biochemia - wątroba ok, kreatynina ładnie w normie, ale mocznik podwyższony - 102.


Skoro kreatynina w normie, a mocznik nie jest jakiś kosmiczny to skłaniałabym się do wersji "dieta". Po pierwsze On już ma swoje lata, po drugie- w związku z chorobą nie dostaje czasami wyjątkowo dobrego jedzenia? Nie miał temperatury? Szczególnie, że piszesz, że wygląda i zachowuje się ok. Nie przejmowałabym się- obserwowała, ale nie martwiła się na zapas :ok:
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 29, 2014 12:37 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

casica pisze:Amica, taka była sugestia weta. Po prostu nie było jak operować. Można było tylko zszyć i wybudzić, ale dawał jej tydzień, może dwa, za to w cierpieniu. Nieee :(

Dlatego napisałam, że to była chyba najrozsądniejsza decyzja. No bo człowiek nigdy nie jest pewien na 100%. Mój brat (cioteczny) identyczną decyzję podjął w sprawie swojej ukochanej suni przy kolejnej operacji onkologicznej.Czasem nie można nic więcej zrobić :( Ale na pewno nie można pozwolić na cierpienie.
casica pisze:kreatynina ładnie w normie, ale mocznik podwyższony - 102.

Jak kreatynina w normie to na razie nie trzeba panikować. Podwyższony mocznik może być z powodu diety wysokobiałkowej albo odwodnienia 9chocby z powodu głodówki przed badaniem)
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pt sie 29, 2014 12:53 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Slonko_Łódź pisze:
Amica pisze:
Slonko_Łódź pisze: tu czytam, że przy bardzo troskliwej opiece koty żyją 17-18 lat....

Moja Sonia ma 17 lat, 1 miesiąc i 14 dni. I wierzę, że pożyje co najmiej do dwudziestki, a może i dłużej. Żadnych 18 lat nie przyjmuje do wiadomości.


O to, to! Ja też się nie godzę na odejście mojego Jadowitego Kota :ok: Wprawdzie widzę, że się starzeje- nie daje sobie rady z futrem (jest długowłosa, robią jej się kołtuny na tyłku i w pachwinach)- ale mam nadzieję, że ten proces będzie jednak trwał i trwał....

jest jeden co świeci przykładem, ale ciiii, żeby licha nie kusić 8)
Slonko_Łódź pisze:
casica pisze:A jeszcze martwimy się Buraniem. Bo był wczoraj na badaniach kontrolnych. Morfologia bardzo ładna, biochemia - wątroba ok, kreatynina ładnie w normie, ale mocznik podwyższony - 102.


Skoro kreatynina w normie, a mocznik nie jest jakiś kosmiczny to skłaniałabym się do wersji "dieta". Po pierwsze On już ma swoje lata, po drugie- w związku z chorobą nie dostaje czasami wyjątkowo dobrego jedzenia? Nie miał temperatury? Szczególnie, że piszesz, że wygląda i zachowuje się ok. Nie przejmowałabym się- obserwowała, ale nie martwiła się na zapas :ok:

Koty mamy, te piwniczne i domowe, to rozpuszczone i rozpaskudzone bestie. "Beleczego" do pyszczków swych wyrafinowanych nie wezmą :roll: Mała Czarna, obecnie Miki, natychmiast po opuszczeniu mojej piwnicy nabrała wielce wytwornych nawyków żywieniowych
ale Mama tak ma, ma kobieta talent do rozwijania wysublimowanego smaku u zwierzątek *

Tak więc Buranio jada luksusowo i wybredny jest oczywiście. Nie , on nie ma swoich lat, to jest stosunkowo młody kot - jakieś 6 może 7? Tn mocznik poprzednio też był powyżej normy - 80. Czyli wydaje się rosnąć. Tak czy owak się martwimy :(

* Z psem moim, ukochanym Zbirkiem raz pojechałam na praktyki. No nie było jak inaczej. Oczywiście rozpaskudzony do granic (ciekawe przez kogo?) usiłował stosować strajk głodowy. Jednakowoż po dwóch dniach załapał, że nie będzie zwyczajowej, trzykrotnej zmiany dania - nie smakuje? Zaraz dam Ci kochanie coś innego.
Żarł to, co ekspedycja, a rok był '80, więc wiadomo, szału nie było.
Pies przeżył, wrócił smukły i piękny, niestety niedługo znów przypominał stoliczek na 4 nie za grubych nóżkach.
Mama zaś, swoją drogą, zupełnie niechcący stała się też czarną legendą łódzkiej archeologii. Zadzwoniła zaraz po powrocie. Miała akurat dyżur w bazie dziunia co to zwierząt raczej nie lubiła (a może i lubiła, nie wiem, ale generalnie wiadomo - jak pies to na łańcuchu). Mama przedstawiła się oczywiście i pierwsze o co zapytała to - jak pies :lol: W sumie wyszła ze słusznego założenia, że skoro milicja ich podczas urlopu nie ścigała, to ze mną wszystko ok. No a poza tym wiadomo, ja sobie poradzę, a neiszczęsny pies skazany na moją nieodpowiedzialną (podobno) opiekę, niekoniecznie :) No i później docierały do mnie słuchy, że mam okropną i głupią matkę, która się mną wcale nie interesuje :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 29, 2014 12:58 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Amica pisze:
casica pisze:Amica, taka była sugestia weta. Po prostu nie było jak operować. Można było tylko zszyć i wybudzić, ale dawał jej tydzień, może dwa, za to w cierpieniu. Nieee :(

Dlatego napisałam, że to była chyba najrozsądniejsza decyzja. No bo człowiek nigdy nie jest pewien na 100%. Mój brat (cioteczny) identyczną decyzję podjął w sprawie swojej ukochanej suni przy kolejnej operacji onkologicznej.Czasem nie można nic więcej zrobić :( Ale na pewno nie można pozwolić na cierpienie.

To i dla mnie oczywiste, ale żal i tak jest. Chociaż w tej sytuacji lepiej było nie wybudzać. Zawsze zresztą twierdziłam, że to ostatni akt miłości - uśpienie, może nawet największy.
Amica pisze:
casica pisze:kreatynina ładnie w normie, ale mocznik podwyższony - 102.

Jak kreatynina w normie to na razie nie trzeba panikować. Podwyższony mocznik może być z powodu diety wysokobiałkowej albo odwodnienia 9chocby z powodu głodówki przed badaniem)

A jednak mimo wszystko jakiś strach jest.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 29, 2014 13:24 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Na obniżenie mocznika to chyba Phytophale (albo tak jakoś podobnie zwący się środek) najlepszy jest (prócz kroplówek).
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pt sie 29, 2014 13:31 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Albo lespewet, no ale zobaczymy. To po prostu łagodny diuretyk
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 29, 2014 16:58 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

casica pisze:generalnie - do dupy :(


Ale z drugiej strony - koty maja i tak lepiej niz ludzie. Nam nikt tak nie pomoze, trzeba sie meczyc do konca. Bo zycie jest swiete, a cierpienie uszlachetnia. Swoim zwierzakom nie pozwalalem cierpiec, gdy bylo jasne, ze juz nie maja szansy. Tylko o przedostatniego kota walczylem o tydzien za dlugo i ciagle mam teraz kaca moralnego z tego powodu - no ale byl CIEN szansy, gdyby sie udalo, chwalibym sie, ze sie nie poddalismy itd.

To boli gdy sie idzie do weta w trojke, a wraca we dwoje. Ale lepiej zeby nas bolaly serca niz kota wszystko. Czlowiek zrozumie, zwierze nie.
Obrazek


Ludzie, którzy nie lubią kotów, w poprzednim życiu musieli być myszami.

Lifter

Avatar użytkownika
 
Posty: 4820
Od: Pt sie 09, 2013 10:47
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 29, 2014 18:46 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Lifter pisze:Ale z drugiej strony - koty maja i tak lepiej niz ludzie. Nam nikt tak nie pomoze, trzeba sie meczyc do konca. Bo zycie jest swiete, a cierpienie uszlachetnia.

Życie jest święte, i choć cierpienie nie uszlachetnia, to dziś medycyna stoi na takim poziomie, że można wyeliminować ból. To co napisałam dotyczy rzecz jasna ludzi. I gdyby ta dziesiątka dzieci wybudzona ostatnio ze śpiączki w Klinice Budzik nie była ludźmi, lub nie żyła w zacofanej Polsce a np. w światłej Holandii czy Szwajcarii, to już by nie było ich wśród żywych. Podobnie ze sparaliżowanym p. Świtoniem, który prosił o eutanazję a dziś rozpoczął studia i czuje się szczęśliwy.
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pt sie 29, 2014 19:51 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Amica pisze:
Lifter pisze:Ale z drugiej strony - koty maja i tak lepiej niz ludzie. Nam nikt tak nie pomoze, trzeba sie meczyc do konca. Bo zycie jest swiete, a cierpienie uszlachetnia.

Życie jest święte, i choć cierpienie nie uszlachetnia, to dziś medycyna stoi na takim poziomie, że można wyeliminować ból. .


O tak, MOZNA. Tylko ze lekarz nie przepisze ci morfiny, "bo sie chory uzalezni" (no tak, bo jak umrze jako narkoman to przeciez tragedia bedzie), pielegniarka sama nie poda - bo musi lekarz przepisac. Lekarzowi sie nie chce, bo to trzeba specjalne druczki i w ogole, a do tego na calych studiach mial 4 godziny na temat zwalczania bolu itd. a zreszta jak rak to musi bolec, taka kolej rzeczy - filozofowal. Ty sobie teoretyzujesz, moj ojciec pol roku umieral na raka pluc z przerzutami do kosci, a pod koniec zadne leki juz nie usmierzaly bolu. Nie zycze ci tego, zebys musiala patrzec jak twoj bliski tak umiera, naprawde nic przyjemnego, minelo 15 lat, a ja ciagle tego nie moge wymazac z pamieci. I powiem ci ze sam chocby z balkomu skocze, zeby swej rodzinie tego zaoszczedzic, co my musielismu przezywac, gdy bede wiedzial, ze juz po mnie. Nie warto zyc tych paru miesiecy dluzej, bo to nie jest zycie. Ojciec umarl a mysmy wszyscy plakali - z radosci. Ze juz nie musi wiecej cierpiec.

Wiec nie mow mi o pieknej teorii, bo ja znam niepiekna praktyke. Moze cos sie przez te lata zmienilo. Oby.

Sorry, ze taki temat tu poruszam, ale jak widac trauma jest silna we mnie.

Poza tym jesli ktos chce umrzec i nie ma szans by wyzdrowiec - czemu mu tego odmowic? I nie chodzi o nastolatki-emo, ktore po rozpadzie dwutygodniowego zwiazku uwazaja, ze zycie nie ma sensu. A o smiertelnie chorych, bez nadziei, ktorzy nie chca juz zyc, ale musza.
Obrazek


Ludzie, którzy nie lubią kotów, w poprzednim życiu musieli być myszami.

Lifter

Avatar użytkownika
 
Posty: 4820
Od: Pt sie 09, 2013 10:47
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 29, 2014 20:00 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Lifter pisze:
casica pisze:generalnie - do dupy :(


Ale z drugiej strony - koty maja i tak lepiej niz ludzie. Nam nikt tak nie pomoze, trzeba sie meczyc do konca. Bo zycie jest swiete, a cierpienie uszlachetnia. Swoim zwierzakom nie pozwalalem cierpiec, gdy bylo jasne, ze juz nie maja szansy. Tylko o przedostatniego kota walczylem o tydzien za dlugo i ciagle mam teraz kaca moralnego z tego powodu - no ale byl CIEN szansy, gdyby sie udalo, chwalibym sie, ze sie nie poddalismy itd.

To boli gdy sie idzie do weta w trojke, a wraca we dwoje. Ale lepiej zeby nas bolaly serca niz kota wszystko. Czlowiek zrozumie, zwierze nie.

Jest mi żal, jest mi potwornie przykro, ale nie mam wątpliwości, że tak trzeba było zrobić. Po prostu takie rozdwojenie, normalne chyba w sumie. Żal swoje, rozsądek swoje.
Amica pisze:
Lifter pisze:Ale z drugiej strony - koty maja i tak lepiej niz ludzie. Nam nikt tak nie pomoze, trzeba sie meczyc do konca. Bo zycie jest swiete, a cierpienie uszlachetnia.

Życie jest święte, i choć cierpienie nie uszlachetnia, to dziś medycyna stoi na takim poziomie, że można wyeliminować ból. To co napisałam dotyczy rzecz jasna ludzi. I gdyby ta dziesiątka dzieci wybudzona ostatnio ze śpiączki w Klinice Budzik nie była ludźmi, lub nie żyła w zacofanej Polsce a np. w światłej Holandii czy Szwajcarii, to już by nie było ich wśród żywych. Podobnie ze sparaliżowanym p. Świtoniem, który prosił o eutanazję a dziś rozpoczął studia i czuje się szczęśliwy.

Magda, nie zgodzę się z Tobą. Mój tata przez ostatnie dwa lata życia na pytanie (retoryczne zupełnie) - jak się czujesz, mówił - dobij mnie. Nie żartował, powtarzał to nieustannie. Medycyna nie była mu w stanie pomóc. Nie po takim udarze. I nie miał takiej szansy jak kot czy pies. A w takim przypadku wiadome i oczywiste było jedno - lepiej nie będzie, a gorzej tak. I nawet nie masz pojęcia jak bardzo mi przykro, że tak strasznie się musiał męczyć, tak bez sensu.

Lifter pisze:Ojciec umarl a mysmy wszyscy plakali - z radosci. Ze juz nie musi wiecej cierpiec.

Jak ja Cię rozumiem :cry:
Poza tym zgadzam się z każdym Twoim słowem, choroba taty była dla nas straszną traumą. Ale nie wyobrażam sobie nawet jaką traumą musiała być dla niego.
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sie 29, 2014 22:08 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Amica pisze:
Lifter pisze:Ale z drugiej strony - koty maja i tak lepiej niz ludzie. Nam nikt tak nie pomoze, trzeba sie meczyc do konca. Bo zycie jest swiete, a cierpienie uszlachetnia.

Życie jest święte, i choć cierpienie nie uszlachetnia, to dziś medycyna stoi na takim poziomie, że można wyeliminować ból. To co napisałam dotyczy rzecz jasna ludzi. I gdyby ta dziesiątka dzieci wybudzona ostatnio ze śpiączki w Klinice Budzik nie była ludźmi, lub nie żyła w zacofanej Polsce a np. w światłej Holandii czy Szwajcarii, to już by nie było ich wśród żywych. Podobnie ze sparaliżowanym p. Świtoniem, który prosił o eutanazję a dziś rozpoczął studia i czuje się szczęśliwy.

Taaa, święte - zwłaszcza dla tego, którego nic nie boli :evil:
Pierdolety i tyle!
Przejdź się do hospicjum onkologicznego, zobacz i powąchaj - tak, tak - jak ta świętość wygląda, to może przestaniesz głupoty za przeproszeniem wypisywać.
Moja Babcia, mój ojciec i brat mojej mamy umarli na raka (jemu, na szczęście, nowotwór zniszczył ośrodek bólu w mózgu) i powiem Ci, że wszyscy życzyliśmy im tylko jednego: żeby szybciej umarli.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sie 30, 2014 12:41 Re: Moje koty XV. Już wiemy co w Ignasiu siedzi :)

Żeby powiało optymizmem, trochę chociaż.

Don Ignacio trzyma wagę, futerko gładkie, błyszczące - a przynajmniej tam błyszczące gdzie daje się wyczesywać oraz gdzie sam się myje. Dostał dzisiaj ostatnią, piatą dawkę ornipuralu. We wtorek jedziemy na badania, sprawdzić hormony tarczycy oraz resztę.
Kciuki będą potrzebne.
A poza tym, tradycyjnie - jak to przesądny kołtun, nic nie mówię 8)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 60 gości