może być też taki kaftanik, bez długich nogawek, jaki się berbeciom zakłada, zapinany na zatrzaski.
Tenże kaftanik/śpioszki, po odpowiednim dopasowaniu i ewentualnym podcięciu za długich elementów oraz przyszyciu tasiemek wiążących ustrojstwo na kocie - nałożyć Mirmiłkowi i podziwiać efekty ;>
Robiłam tak z moją Piksunią, która była łaskawa z tęsknoty za mną wylizać sobie na brzuszku dziurę wielkości pięciozłotówki i lizała ją.... i lizała... i lizała w kółko. Wpakowałam kotę w kaftan bezpieczeństwa i w trymiga się zagoiła.
Co do kołnierza, to miałam problem z moim śp. Mamoniem - jak był po operacji wyszycia cewki moczowej, dostał takowy i nie dość, że nie mógł się napić wody z miseczki, to jeszcze popitoliła mu się echolokacja i łaził tyłem, wpadając biednym, zszytym dupskiem na wszelkie możliwe sprzęty i rozwalając sobie szwy :/
w przebłysku geniuszu wpadłam na pomysł i... założyłam mu kołnierz na odwrót, tym rozszerzeniem do tyłu - Kot od razu znormalniał, nawet był w stanie się co nieco umyć, jadł bez problemów i chodził swobodnie.
Tradycyjne, gromkie OLABOGA!! dla całego Mirmiłowa i jego dzielnej Lubawy-Aniady!
