pozytywka pisze:pełne
uszanowienia ucałowania w czarne paputki

Przekazane
Niestety Alusal wycofany
Dzisiaj byłam z Niki na pobraniu krwi.
Morfologia ok, co prawda limfocyty są minimalnie podwyższone, ale to może być stres.
Krew wysłana na posiew i jony. Jutro mają być wyniki.
Nikuśka sikać na moje życzenie nie chciała, więc moczu nie zbadałyśmy, krew za to prawie sikała (3 krople się zmarnowały, bo wetka nie nadążyła podstawiać kolejne fiolki, a wypełniła po brzegi aż 3 sztuki - dumnam z mojej panny

).
Waga:
3,4 kg schudła 0,1 kg.
Niestety kreatynina podskoczyła

jak dotąd najwyższy poziom, a m-c temu tak pięknie spadła.
Nie wiem co jest grane. Muszę przeanalizować wszystko - zapiski są, tylko czasu brak.
Zastanawiam się, czy powodem tego może być fakt, że rzadko jestem w domu. Mam mnóstwo obowiązków poza pracą. Za m-c, dwa może trochę się rozluźni.
Mam też teorię, kt. na Niki się sprawdza, że jej stan zdrowia jest lepszy, gdy się z nią dużo bawię. Kiedyś, na początku potrafiłam spędzać z nią na zabawie 2-3 godz. Ostatnio musi jej wystarczyć 20 min, a czasami tylko przytulanki, miziaki.
Jak już wcześniej pisałam, Niki chodzi za mną jak pies, jakby chciała na maksa wykorzystać wspólny czas. Tylko siądę, już jest na kolanach (przestałam brać pracę do domu, bo nie miałam jak pracować, absorbowała mnie strasznie i jak coś muszę zrobić, wolę dłużej posiedzieć w biurze), idę do kuchni, ta za mną i zagląda z każdej strony miaucząc. Siądę w toalecie - ląduje na kolanach i wtula się albo brzuch wywala (dzisiaj to mi już wszystko zdrętwiało

).
Domyślam się, że musi b. tęsknić pod moją nieobecność. Te jej powitania na mój widok - chciałabym to sfilmować, ale ona wie co to obiektyw i zachowuje się inaczej.
Kolejny raz dochodzę do wniosku, że nie powinnam mieć zwierzaka. Po prostu mam za mało czasu dla niego.
Niki jest moim ostatnim pupilem.
Wiem, że ma lepiej niż w schronisku, lepiej niż tam, gdzie była zanim trafiła do mnie, ale dużo siedzi sama. Gdyby miała drugiego kota do towarzystwa... To jednak jest niemożliwe (i proszę mi nie doradzać w tej kwestii, bo przewertowałam ją wzdłuż i wszerz).
Mam w sobie optymizm, choć może po tym wpisie na to nie wygląda. Może optymizm umiarkowany, ale optymizm.
Robię co mogę. Może przetrwamy to i znów będzie lepiej, choć wiadomo PNN postępuje.
Najważniejsze, że Nikuśka się nie daje i nadal kocha życie (jak w tytule

)
Pozdrawiamy


